Wypowiedzi premiera "niepokojące", bo zamiast mówić o sobie, wolał skupić się na politycznej wojnie – tak konferencję Donalda Tuska podsumowuje lider PiS Jarosław Kaczyński. Były premier zaznacza, że szef rządu nadal jest "głównym podejrzanym" ws. przecieku "afery hazardowej". Podobnego zdania jest SLD.
Jarosława Kaczyńskiego nie zadowoliła rewolucja personalna w rządzie, którą wywołała środowa decyzja premiera o zdymisjonowaniu Grzegorza Schetyny, Andrzeja Czumy, Adama Szejnfelda, Sławomira Nowaka, Rafała Grupińskiego i Pawła Grasia. Szef PiS powiedział w Radiu Zet, że w dalszym ciągu "domaga się od Donalda Tuska, by też swoją osobę postawił do dyspozycji tego śledztwa i nie rozpoczynał wojny politycznej".
- Cała ta wypowiedź jest naprawdę niepokojąca. Premier nie mówił tu o sobie, a przecież sam jest w kręgu podejrzenia. To można zrozumieć, ale nie zaakceptować - oceniał Kaczyński przebieg środowej konferencji szefa rządu. A to dlatego, że w opinii byłego premiera, Tusk mógł być źródłem sierpniowego przecieku, po którym Mirosław Drzewiecki zmienił stanowisko w sprawie "ustawy hazardowej". - Wyraźnie widać, że ci panowie (biznesmeni, którzy rozmawiali z politykami PO-red.) zorientowali się w pewnym momencie, że są podsłuchiwani. Ktoś to musiał przekazać i tutaj głównym podejrzanym jest premier - zaznaczył Kaczyński.
Zdaniem szefa PiS, również rekomendacja Grzegorza Schetyny na szefa klubu parlamentarnego PO jest "zdumiewająca". - Parlament ma wyjaśnić tę sprawę, a szefem największego klubu ma zostać, która jest jakoś w tę sprawę zamieszana - mówi Jarosław Kaczyński.
"Niech zwróci się do sądu"
Prezes Prawa i Sprawiedliwości uważa, że Mariusz Kamiński i CBA są ofiarami tej sytuacji. - Ma być usunięty za to, że wykrył tę sprawę - uważa Kaczyński. Zapytany, czy prezydent będzie starał się zapobiec odwołaniu Kamińskiego, Jarosław Kaczyński powiedział, że nie wie. - Nie wiem jak zachowa się prezydent. Premier w dzisiejszej wypowiedzi dał do zrozumienia, że nie będzie się liczył ze zdaniem prezydenta, podobnie jak przy powołaniu pana Bondaryka, który na pewno nie miał akceptacji prezydenta. Jako prawnik mogę jedynie poradzić szefowi CBA, żeby odwołał się do sądu administracyjnego, bo moim zdaniem taka decyzja jest bezprawna - uważa szef PiS.
PiS jednym głosem
W tym samym tonie przebieg konferencji oceniali współpracownicy szefa PiS. Poseł tej partii Andrzej Dera retorycznie dopytywał "czy premierowi rzeczywiście chodzi o prawdę, czy też o to, żeby tę prawdę zamydlić?". (CZYTAJ)
Poseł PiS zwracał też uwagę na to, że swoje decyzje o dymisjach szef rządu nazwał "przegrupowaniem". Dera jednoznacznie skomentował też wszczęcie procedury odwołania przed Donalda Tuska szefa CBA Mariusza Kamińskiego: - Nie ma podstaw prawnych - ocenił.
Według Zbigniewa Ziobry wszczęcie tej procedury to efekt tego, że otoczenie polityczne premiera "działa w przerażeniu". - Donald Tusk występował na konferencji jako szef Platformy Obywatelskiej, a nie polskiego państwa. Premier (za ujawnienie "afery hazardowej"-red.) powinien dać Mariuszowi Kamińskiemu odznaczenie, a nie ścinać jego głowę - podkreślił były minister sprawiedliwości w rządzie PiS.
Ostro na informację o wszczęciu przez premiera procedury odwoławczej Kamińskiego i zarzucanie mu, że działa na "polityczne zamówienie PiS", zareagował też szef Prawa i Sprawiedliwości. - Premier nawołuje do wojny z PiS i chce stworzyć takie warunki, w których nic się wyjaśnić nie da. Nie da się tego zrobić w warunkach wojennych. - Jeżeli stawiam naprzeciw siebie życiorysy Mariusza Kamińskiego i Donalda Tuska, to bardziej wierzę Kamińskiemu - zaznaczał Jarosław Kaczyński w Radiu Zet.
SLD: Chce obronić nazwisko
Na szefie rządu suchej nitki nie zostawiło też SLD. Na specjalnie zwołanej konferencji prasowej lider Sojuszu Grzegorz Napieralski ocenił, że w środę ostatecznie legła w gruzach "polityka zaufania i standardów", o której tak często wspominał premier. - Miało być inaczej, a jest tragicznie. Kryzys w rządzie sięga bardzo głęboko - zaznaczał Napieralski. On także wskazał, że premier pozostaje w kręgu podejrzeń ws. przecieku i celowo nie chciał o nim mówić podczas konferencji.
W opinii Napieralskiego dymisje i przegrupowanie, które zapowiedział Tusk mają tylko jeden cel: - Najważniejsze jest to, żeby obronić własne nazwisko, prezydenturę i partię. Nie przekonuje nas to, że chodzi tu o prawdę - podkreślał szef SLD. - To przegrupowanie sił jest dla nas nie tyle zaskoczeniem, ile sygnałem, że na zapleczu Donalda Tuska i Platformy Obywatelskiej działy się rzeczy złe - dodawał.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24