PiS w "Białej Księdze" widzi przyczynę katastrofy m.in. w awariach, jakich doznał Tu-154 M po remoncie w rosyjskiej Samarze. - To prawda, awarie były, ale nie mają związku z tragedią - przekonywał w "Faktach po Faktach" Tomasz Hypki, wydawca miesięcznika "Skrzydlata Polska".
Jeśli nie ma warunków do lądowania, to się nie ląduje Tomasz Hypki
Odrzuca też tezę PiS, jakoby czarne skrzynki były przez Rosjan zaszumiane. - Czarne skrzynki, te rosyjskie różnią się od polskich, bo polska zapisuje cyfrowo, a rosyjskie na taśmie, to więc jest zapis naturalnie zaszumiany - powiedział. Przypomniał, że właśnie dlatego niedawno polscy specjaliści polecieli do Moskwy, by przesłuchać nagranie. Dodał, że chodzi o zapis rozmów w kabinie pilotów, a nie rejestrator parametrów lotu, bo odczyt tego zwykle nie jest trudny.
"Jeśli nie ma warunków, to się nie ląduje"RONG>
Zdaniem eksperta, pilot w ogóle nie powinien lądować w Smoleńsku. - Załoga otrzymywała sygnały, że pogoda nie nadaje się do lądowania i że powinni zawrócić albo wybrać lotnisko zapasowe - uważa. Obala też zarzut, że Rosjanie nie wskazali Polakom lotniska zapasowego, bo to kapitan statku powietrznego musi znać zapasowe lotniska wcześniej. Takie dwa lotniska były - Mińsk i Witebsk, ale Witebsk był zamknięty, o czym piloci nie wiedzieli.
- Ale załoga wielokrotnie dostawała sygnały o pogodzie. Jeśli nie ma warunków do lądowania, to się nie ląduje. W stenogramach nie ma słowa na temat, by ktokolwiek zachęcał do lądowania - przekonywał. Jego zdaniem, Rosjanie wręcz zniechęcali Polaków do lądowania, zwłaszcza, że Smoleńsk nie był nawet lotniskiem, ale pasem na byłym zamkniętym lotnisku.
Hypki ocenia również, że lot do Smoleńska był organizowany "ad hoc", bez rzetelnego przygotowania. - Putin też przyleciał na takich warunkach. Na tym pasie można było lądować pod warunkiem, że była dobra pogoda, ale przy złej pogodzie pilot nie ma prawa podchodzić do lądowania - stwierdził.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24