- Dozór Artura Zirajewskiego w każdej sytuacji powinien być ścisły - podkreślał w "Faktach po Faktach" były minister spraw wewnętrznych Ryszard Kalisz. Jego zdaniem dzisiaj jest za wcześnie by stwierdzać na pewno, co doprowadziło do śmierci Zirajewskiego. - Teorie nadal mogą być różne - zaznaczał. Zbigniew Ćwiąkalski dodawał z kolei, że za śmierć więźnia na pewno odpowiedzialności nie ponosi obecny minister sprawiedliwości.
Ćwiąkalski zwracał też uwagę by nie przeceniać wagi zeznań Zirajewskiego ws. zabójstwa generała Marka Papały. Tuż po informacji o śmierci "Iwana" (taki pseudonim miał Zirajewski) wielu komentatorów zwracało uwagę, że zmarł bardzo ważny świadek w śledztwie dotyczącym śmierci byłego Komendanta Głównego Policji. Zirajewski o zlecenie zabójstwa Papały oskarżał polonijnego przedsiębiorcę Edwarda Mazura. - Jest w tym trochę przesady, że był to as w rękawie prokuratury. Nie można przeceniać tego co mówił - zaznaczał były minister sprawiedliwości.
Ćwiąkalski zwracał też uwagę, że zeznania Zirajewskiego "pozostają i nadal są dowodem w sprawie". - To nie jest tak, że brak tego świadka powoduje, że tracą teraz one swoją wartość. Na pewno jest to uszczerbek bardzo istotny dla prowadzonego postępowania, ale nie jest tak, że przez to postępowanie to się załamie - uspokajał.
Pytania, na które trzeba odpowiedzieć
Według b. ministra w związku ze śmiercią Zirajewskiego nie powinny pojawić się żądania dymisji szefów Służby Więziennej, czy ministra sprawiedliwości, bo "on za nią nie odpowiada". - Źle byłoby gdyby po każdej śmierci, nawet znanego przestępcy, minister tracił stanowisko - zwracał uwagę Ćwiąkalski, który sam musiał ustąpić po samobójczej śmierci Roberta Pazika, jednego z zabójców Krzysztofa Olewnika. Przyznał jednak, że nadal wyjaśnienia wymaga wiele wątków w sprawie śmierci Zirajewskiego. - Skąd wziął te kilkadziesiąt tabletek? Kto dostarczył mu gryps? - pytał.
Na podobne pytania, które nie doczekały się jeszcze odpowiedzi, zwracał uwagę Ryszard Kalisz. B. minister przestrzegał też przed tym, by na razie nie wyciągać pochopnych wniosków co do śmierci osadzonego. - Mogą być różne teorie. Ja czekam na raport szefa Służby Więziennej - zaznaczał.
Według Kalisza ważny wątek, który trzeba wyjaśnić, dotyczy kontrolowania, czy też braku kontroli Zirajewskiego. - Jeżeli on był taki wyjątkowy, to trzeba bardzo dokładnie sprawdzić, kto go kontrolował. Przy bardzo niskich zarobkach strażników więziennych mogłoby się zdarzyć tak, że ten gryps przenosił strażnik. (...) Dozór Zirajewskiego w każdej sytuacji powinien być ścisły - wskazywał, choć zaznaczał, że "niczego nie chce przesądzać".
"Zator tętnicy"
Artur Zirajewski zmarł w niedzielę na oddziale szpitalnym gdańskiego aresztu. Biegły stwierdził w poniedziałek, że przyczyną śmierci był "zator tętnicy płucnej". Wiadomo, że dzień przed Bożym Narodzeniem otrzymał on od innego skazanego gryps, po przeczytaniu którego bardzo się zdenerwował.
Zniszczył go i spalił większość swoich notatek. Po śmierci Zirajewskiego strażnicy - przeszukując celę - znaleźli jego list do żony, w którym pisał jak ma wychowywać ich dzieci. Prokuratorzy podkreślili jednak, że nie miał on charakteru listu pożegnalnego.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24