W poniedziałek Trybunał Konstytucyjny zadecyduje, czy można karać za "publiczne pomówienie narodu polskiego". Dziś grozi za to nawet trzy lata więzienia. Zdaniem Rzecznika Praw Obywatelskich Janusza Kochanowskiego przepis jest niepotrzebnym "kagańcem".
Przepis, mówiący o pomówieniu narodu polskiego "o udział, organizowanie lub odpowiedzialność za zbrodnie komunistyczne lub nazistowskie", według Kochanowskiego, ogranicza wolność słowa, rozpowszechniania informacji i badań naukowych.
Świadomość grożącej sankcji karnej będzie wywoływać efekt w postaci powstrzymania się od publicznych wypowiedzi oraz badań naukowych dotyczących zbrodni komunistycznych i zbrodni nazistowskich. Janusz Kochanowski
"Świadomość grożącej sankcji karnej będzie wywoływać efekt w postaci powstrzymania się od publicznych wypowiedzi oraz badań naukowych dotyczących zbrodni komunistycznych i zbrodni nazistowskich" - napisał rzecznik we wniosku do Trybunału Konstytucyjnego.
Historyk, nie prokurator
Kochanowski podkreślił, że "zgodnie z ogólną i powszechnie akceptowaną wiedzą o faktach z przeszłości, przedstawiciele narodu polskiego brali udział w zbrodniach komunistycznych i zbrodniach nazistowskich". Rzecznik Praw Obywatelskiech twierdzi, że fakty z najnowszej historii Polski powinny podlegać ocenie historyków, a nie prokuratorów.
Bez reakcji na "polskie obozy zagłady"?
Obrońcy argumentują, że kara ta jest potrzebna w przypadku takich przekłamań, jak mówienie o "polskich obozach zagłady" w zagranicznych publikacjach.
I tak na przykład na orzeczenie TK czeka wrocławska prokuratura, która prowadziła śledztwo w sprawie pomówienia przez hiszpański "El Pais". W marcu 2007 roku gazeta wydrukowała artykuł, w którym można przeczytać, że "Polska odegrała kluczową rolę w niegodziwości, która doprowadziła do zagłady dwóch trzecich europejskich Żydów".
Prawo wprowadzono w październiku 2006 roku. Od samego początku RPO krytykował ten zapis.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24