Czterech związkowców "Solidarności" stanie przed sądem pod zarzutem napaści na policjantów podczas manifestacji w kwietniu 2009 roku. Jeden z oskarżonych, lider gdańskich stoczniowców Karol Guzikiewicz twierdzi, że proces jest polityczny, a on sam jest ofiarą rządów Donalda Tuska.
Chodzi o protesty związkowców ze Stoczni Gdańskiej i poznańskich Zakładów Cegielskiego w Warszawie 29 kwietnia 2009 r.
Data manifestacji nie była przypadkowa. W tym dniu w stolicy rozpoczynał się kongres Europejskiej Partii Ludowej zorganizowany przez PO i PSL ("Solidarność" i PiS uznały kongres za element kampanii wyborczej PO przed wyborami do Parlamentu Europejskiego).
Związkowcy spalili wówczas kukłę premiera Donalda Tuska i oskarżali rząd za niszczenie przemysłu. Doszło do starć z policją.
"To zemsta władzy na stoczniowcach"
Prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie przekroczenia uprawnień przez policjantów, ale do Sądu Rejonowego Warszawa Śródmieście wpłynął akt oskarżenia przeciwko czterem związkowcom, w tym Guzikiewiczowi.
Mają odpowiedzieć za naruszenie art. 223 kodeksu karnego - czynną napaść na funkcjonariusza publicznego. Grozi im do 10 lat pozbawienia wolności.
- To była zemsta władzy na stoczniowcach - wspomina wydarzenia sprzed dwóch lat Guzikiewicz. Lider stoczniowców jednoznacznie ocenił akt oskarżenia przeciwko związkowcom. - Władza pokazuje, że nie warto protestować. To jest proces polityczny, za pomocą którego Donald Tusk chce odwrócić uwagę "Solidarności" od bieżących problemów - powiedział w rozmowie z reporterem TVN24.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24