- Kim on jest, żeby go chować między królami? - mówi do telewizora Dariusz Bartnik. Rosyjska telewizja informacyjna pokazuje tłum żałobników na Rynku Głównym w Krakowie. Biało-czerwone flagi przepasane kirami. Śpiewają "Boże coś Polskę". - Kiedyś was za to bili - zauważa żona Dariusza, Rosjanka.
I
Wiadomość
Marek Bąk (50 lat) był już jedną nogą poza domem, w drodze z rodzinnego Rzeszowa do Wisły na sympozjum pielęgniarskie. Zjadł jeszcze kanapkę z serem, włączył telewizor i zamarł:
"Sytuacja trudna, niewyobrażalna. Nigdy nie chcielibyśmy o tym informować. Premier płakał, kiedy dowiedział się o katastrofie prezydenckiego samolotu".
- To było niewyobrażalne - powtarzają dziś z żoną Rosjanką słowa prezenterki. Olgę poznał na studiach w Akademii Lotniczej w radzieckiej wówczas Rydze. W 1988 roku ściągnął żonę do Polski.
- Prasowałam i nie dowierzałam. Tyle ludzkich istnień! Czułam ból - wspomina Olga. - Mąż już wyjechał do Wisły. Byliśmy na gorącej linii. On zastanawiał się nad technicznymi przyczynami katastrofy. U mnie górę wzięły emocje. Myślałam o tych młodych stewardesach.
Orędzie Władimira Putina do Polaków: "Miała miejsce okropna tragedia. W katastrofie lotniczej zginęło 96 osób. Wśród nich także prezydent Polski, pan Lech Kaczyński. To przede wszystkim tragedia Polski i Polaków, ale to także nasza tragedia".
- Wtedy wydawało się, że to także nasza tragedia. Słuchałam doniesień z telewizji i płakałam - mówi Olga. - Nie rozpatrywałam katastrofy przez pryzmat polityki. Nie myślałam o tym, że Polska została osierocona przez prominentnych polityków i wojskowych. Płakałam, bo zginęli ludzie.
Fragment orędzia Donalda Tuska: "Takiego dramatu współczesny świat nie widział".
- Straciliśmy część elity intelektualnej. To dla nas duża strata - uważa Marek.
Pierwszy telefon z Rosji. Matka Olgi uważa, że całkowitą odpowiedzialność ponosi strona polska. Dowiedziała się o tym z rosyjskiej telewizji.
Pierwsze przykre słowa Polaka, które spadły na Olgę: "To wasza wina. Wy, Rosjanie wymyśliliście ten spisek" - wrzasnęła na ulicy znajoma Olgi. Ta nie zareagowała. Po południu poszła do sąsiadów poprosić, by ściszyli muzykę.
"Katyń"
W niedzielę 11 kwietnia największa stacja telewizyjna Rossija wyemitowała w najlepszym czasie antenowym "Katyń" Andrzeja Wajdy. Obejrzało go 2,81 mln widzów.
Olga odbiera kolejny telefon od matki. - Na początku nie wierzyła, że tego mordu mogli dokonać Rosjanie. Siostry też nie wierzyły. Po kilku dniach mama powiedziała, że "Katyń" jest jak dokument. Ja dowiedziałam się o mordzie katyńskim zaraz po przyjeździe do Polski. Mąż mi powiedział. Wtedy też nie dowierzałam - opowiada Olga. I dodaje: - Polacy nie lubią tej opinii, wiem o tym. Ale my mówimy, że Stalin uśmiercił w Katyniu ok. 20 tys. Polaków a w ZSRR i krajach satelickich 30 mln.
- Matka Olgi płakała po emisji "Katynia" - dopowiada Marek.
Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew udziela wywiadu dla dziennika "Izwiestija". Mord w Katyniu nazywa "przykładem fałszowania historii".
- Wtedy byłam przekonana, że katastrofa smoleńska zbliży Polaków i Rosjan, tak jak wspólnie przeżyte bolesne doświadczenie łączy antagonistów - wyznaje Olga. - Rosja wykonała gest. Polska odpowiedziała agresywnymi oskarżeniami. Rosja zareagowała na ataki milczeniem. Później zmieniła front - mówi Olga.
- Ale jak inaczej zareagować na kampanię pod hasłem "Katyń - Smoleńsk - Pamiętamy"? - zastanawia się jej mąż.
Krzyż
12 kwietnia na Krakowskim Przedmieściu stanął krzyż. Postawili go harcerze ZHP, ZHR i Stowarzyszenia Harcerzy Katolickich. Olga i Marek nie przyjechali do Warszawy. O wielomiesięcznej awanturze o krucyfiks mówią jednym głosem.
- Czuliśmy niesmak. Rosjanie uważają, że Polacy to naród kłótliwy. Ludzie na Krakowskim Przedmieściu dostarczyli im kolejnego argumentu - mówi Marek.
- W Rosji krąży opinia, że Polacy potrafią widzieć siebie jedynie w roli bohaterów albo męczenników. Podzielam tę opinię - wyznaje Olga. Płakała do telewizora kiedy Polska żegnała Marię i Lecha Kaczyńskich.
Wina
12 stycznia Międzypaństwowy Komitet Lotniczy opublikował raport, w którym obarczył polską załogę Tupolewa całkowitą odpowiedzialnością za katastrofę.
Zdaniem polskich ekspertów część z przedstawionych przyczyn katastrofy nie miała potwierdzenia w faktach. MAK opublikował uwagi strony polskiej jako część raportu końcowego i zamknął dochodzenie.
- Byłam zbulwersowana końcowymi ustaleniami i tym, że Rosjanie nie wzięli części odpowiedzialności na siebie. Przecież obie strony dopuściły się zaniedbań proceduralnych podczas podchodzenia do lądowania - uważa Olga.
- Wina była po obu stronach - wtóruje żonie Marek.
- Język, którym Polacy opowiadają o katastrofie jest emocjonalny. Czasem agresywny. Rosjanie są oszczędni w ocenie katastrofy. Zdawkowi, wyważeni. Dziś wręcz przemilczają katastrofę - zauważa Olga. - Oglądam rosyjskie serwisy informacyjne po kilka razy dziennie. Na trzy dni przed rocznicą katastrofy media nie przypominały o rocznicy. Mojego męża irytuje arogancka postawa strony rosyjskiej. Muszę przyznać mu rację.
Rocznica
Olga i Marek nie palili zniczy i nie wystawiali w oknach zdjęć pary prezydenckiej. W rocznicę katastrofy smoleńskiej nie wybiorą się na uroczystości do Warszawy. Nie będą też upamiętniać tego wydarzenia w rodzinnym mieście.
Marek zauważy jeszcze, że Smoleńsk jeszcze bardziej podzielił Polaków i nie przybliżył do Rosjan. Olga mu przytaknie, przypomni sobie o uroczystościach pogrzebowych pary prezydenckiej, przeczyta o wydarzeniach rocznicowych i zapyta: - Czy nie można było tego zrobić skromniej?
II
Izabela Kowalczuk (29 lat) znalazła w Londynie pracę i męża Aleksa (30 lat), Rosjanina. Ona, prawniczka bez aplikacji, pracuje w firmie ubezpieczeniowej, on jest biologiem zatrudnionym w korporacji farmaceutycznej. O Smoleńsku dowiedzieli się dzień po katastrofie. W feralną sobotę urządzili piknik.
- Nie wiem, czy to dlatego, że od trzech lat mieszkam poza krajem, czy dlatego, że ja i mój mąż nie interesujemy się polityką, ale nie przeżyłam specjalnie katastrofy pod Smoleńskiem. Przez tydzień śledziłam wiadomości i mi wystarczyło. Jak publikowali raport MAK, to nawet nie chciałam się dowiedzieć, kto był winny - mówi Izabela.
- Współczuję Polakom. Lubicie jak się wam współczuje - dodaje Aleks.
III
Łzy
Dariusz Bartnik (41 lat, nazwisko zmienione) i jego żona Ljuba (30 lat) zapamiętali łzy Wojciecha Olejniczaka, wychodzącego o godz. 9:41 ze studia TVN24. Tego samego dnia nagrali na kamerze telefonu komórkowego pieśni wyznawców Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich na Krakowskim Przedmieściu.
Ljuba zachwyciła się ich pieśniami. Dariusza drażniły jak wszystkie aforyzmy. O Smoleńsk pokłócili się 17 kwietnia.
Wawel
- Kim on jest, żeby go chować między królami? - wrzeszczał do telewizora Dariusz. A później skwitował: - Ten pogrzeb jest jak PiS. Megalomański.
Ljuba dusiła łzy, gdy żołnierze Wojska Polskiego wynosili trumnę Lecha Kaczyńskiego z Bazyliki Mariackiej przy akompaniamencie chóru wykonującego "Matkę Najświętszą" Henryka Mikołaja Góreckiego. Klisza z rosyjskiej telewizji informacyjnej: tłum żałobników na Rynku Głównym w Krakowie. Biało-czerwone flagi przepasane kirami. Śpiewają "Boże coś Polskę" - Kiedyś was za to bili - zauważyła Ljuba. - Ale na co ten patos? Nie mogę na to patrzeć - odburknął Dariusz.
Ljubie łamał się głos: - To twój prezydent, ty durak.
Maciej Wasielewski//mat
Źródło: tvn24.pl