Komisja Europejska poinformowała w czwartek, że zażądała od Polski zwrotu 79,9 mln euro z funduszy na rolnictwo. To kara za niewystarczające kontrole wniosków o unijne wsparcie w ramach Wspólnej Polityki Rolnej. "To nie pierwszy kosztowny błąd naszych poprzedników, za który zapłaci polski podatnik. Kara za lata 2004-06" - napisał na swoim Twitterze premier Donald Tusk.
Według Komisji powodem cofnięcia funduszy są "braki podczas kontroli wstępnych wniosków oraz akceptacji biznesplanów dla gospodarstw niskotowarowych".
Błędy administracji, a nie rolników
- Jeśli chodzi o Polskę, mamy do czynienia w szczególności z kwestią związaną z kontrolami - powiedział rzecznik KE ds. rolnictwa Roger Waite. - Niekoniecznie błędy popełnili rolnicy, ale administracja, która nie zweryfikowała prawidłowo, czy fakty przedstawiono właściwie. Dlatego rolnicy, którzy nie powinni otrzymać wsparcia, jednak je dostali - dodał.
Irytacji tym faktem nie krył premier Donald Tusk, który skomentował karę KE na Twitterze:
@machnikbartek To nie pierwszy kosztowny błąd naszych poprzedników, za który zapłaci polski podatnik. Kara za lata 2004-06.
— Donald Tusk (@premiertusk) 2 maja 2013
Zdumienie reakcją szefa rządu na żądanie KE wyraził w czwartkowe popołudnie Janusz Wojciechowski, wiceprzewodniczący Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi w Parlamencie Europejskim. Jego zdaniem Donald Tusk swoją postawą "osłabia pozycję" kraju, który będzie się odwoływał od decyzji KE, a poza tym premier wprowadził wszystkich w błąd, mówiąc, że chodzi o nieścisłości z lat 2004-06.
Wojciechowski napisał:
Polska odwoła się od kary
Wcześniej minister rolnictwa Stanisław Kalemba również - podobnie jak premier Tusk - wyjaśniał na antenie TVN24, że Komisja Europejska zakwestionowała wydatkowanie pieniędzy na gospodarstwa niskotowarowe (tych o najmniejszym potencjale ekonomicznym) w latach 2004-2006, czyli na początku wdrażania nowych procedur, zaraz po wejściu Polski w struktury Unii Europejskiej. - To był początek wdrażania programu i błędy zostały popełnione - powiedział minister. - Nie mieliśmy dostosowanych programów, a trzeba było z nich korzystać - dodał.
Minister wyjaśnił, że Polsce zarzuca się to, że "nie do końca przestrzegała podpisanych umów, biznesplanów" - Uważamy, że ta kara jest zbyt dotkliwa. Dotyczy ok. 10 proc. środków przeznaczonych na to działanie i Polska wykorzysta całą procedurę odwoławczą - powiedział.
Kalemba wytłumaczył, że odwoła się w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości i będzie apelował o zmniejszenie lub anulowanie kary nałożonej przez Komisję Europejską. Minister powiedział, że Polska wśród zaskarżonych krajów jest jednym z największych beneficjentów programu i ma najwięcej gospodarstw w UE. Dlatego kara w porównaniu do pozostałych jest tak wysoka.
W czwartek w ramach procedury rozliczania wydatków KE ukarała w sumie 14 krajów członkowskich za uchybienia w wydatkowaniu środków na Wspólną Politykę Rolną albo nieadekwatne procedury kontrolne. W konsekwencji tej decyzji do budżetu UE powrócić ma w sumie ok. 230 mln euro.
Najwyższymi karami KE ukarała Grecję, która ma zwrócić 107,6 mln euro.
Audyty i zwroty
Państwa UE odpowiadają za zarządzanie większością płatności w ramach Wspólnej Polityki Rolnej, działając głównie za pośrednictwem swoich agencji płatniczych. Agencje te mają również obowiązek przeprowadzania kontroli, takich jak na przykład weryfikacja wniosków rolników o przyznanie płatności bezpośrednich. Komisja Europejska przeprowadza ponad 100 audytów rocznie, sprawdzając, czy państwa członkowskie w sposób odpowiedni prowadzą kontrole i usuwają nieprawidłowości. Jednocześnie Komisja może wystąpić o zwrot dokonanych już płatności, jeśli audyt wykaże, że mechanizmy zarządzania i kontroli państwa członkowskiego nie gwarantują należytego wydatkowania unijnych środków.
Autor: pk, adso//bgr,tr/k / Źródło: PAP, tvn24.pl, TVN24