Pierwsi świadkowie zeznają w procesie żołnierzy oskarżonych o ostrzał Nangar Khel. Zdaniem jednego z nich ostrzał wioski był zamierzony. - Można pomylić się o kilkaset metrów, ale nie o strony świata - argumentował porucznik Marcin M.
Zdaniem porucznika nie tylko ostrzał wioski był zamierzony, ale i winni próbowali zatrzeć ślady. Jako próbę takiego działania ocenił podanie przez oskarżonego chorążego Andrzeja Osieckiego "Osę" nowych koordynatów do celowania dla plutonu. - Po ostrzale z 98 mm nie byłoby śladów po 60 mm. Ale działonowy od 98 zignorował te koordynaty, bo były to centra wiosek - przypomniał świadek.
Porucznik M. twierdzi, że w stanowisku dowodzenia nie słyszał stawiania zadania bojowego przez dowódcę. Podobnie mówili wcześniej inni świadkowie, zastrzegając jednak, że nie byli obecni przy stawianiu zadań funkcyjnym żołnierzom. Dotychczas tylko świadek chorąży Janusz W. relacjonował, że słyszał słowa majora C.: "żołnierze mają przeczesać góry z 'mośków'" (moździerzy-red.).
W procesie żołnierzy oskarżonych o zabicie cywili w Nangar Khel w tym tygodniu zeznają pierwsi świadkowie.
Ostrzał wioski
Wskutek ostrzału zabudowań przez polskich żołnierzy 16 sierpnia 2007 roku na miejscu zginęło sześć osób - dwie kobiety i mężczyzna oraz troje dzieci. Trzy osoby - w tym ciężarna kobieta - zostały ciężko ranne. Żołnierze - wówczas z 1. plutonu szturmowego Zespołu Bojowego „C" (Charlie) PKW - ostrzelali zabudowania w rejonie wioski Nangar Khel z wielkokalibrowego karabinu maszynowego (wystrzelono co najmniej 36 pocisków kalibru 12,7 mm), a następnie "obrzucili" ją granatami moździerzowymi (kalibru 60 mm).
Prokuratura oskarżyła sześciu wojskowych o zabójstwo ludności cywilnej, za co grozi kara dożywotniego więzienia; jednego o ostrzelanie niebronionego obiektu, za co grozi kara od 5 do 15 lat pozbawienia wolności i - w wyjątkowych przypadkach - kara 25 lat więzienia.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24