Więcej niż sto zagadkowych śmierci z lat 80-tych wzięła pod uwagę już ponad 20 lat temu Komisja Rokity. Posłowie uznali, że w czasach PRL w MSW istniał przestępczy związek odpowiedzialny za zabójstwa i pobicia opozycjonistów i księży. Zdaniem historyków, był to gotowy materiał dla prokuratury. Dla ministerstwa, które bało się konsekwencji, był to raport, który kazał zniszczyć dowody.
- Komisja Rokity miała za zadanie sprawdzić informację podaną na forum Sejmu, że w czasie stanu wojennego zginęło w Polsce ponad sto osób – mówi Jan Lityński. Wśród tych osób był Marcin Antonowicz, 19-letni student. Zginął w Olsztynie. Według oficjalnej wersji został zatrzymany do kontroli. Próbował uciec i wyskoczył z milicyjnego Stara.
Kolejny mężczyzna – Krzysztof Skrzypczak – według zeznań milicjantów miał powiesić się w izbie wytrzeźwień, mimo że był przypięty pasami bezpieczeństwa do łóżka. Z kolei Janusz Sierocki, według milicjantów sam wyskoczył przez okno. Nikt nie zbadał jak to możliwe, że wyskoczył tyłem.
Podpalili mieszkanie
Wśród podobnych przykładów bezprawia jest też historia księdza Stanisława Suchowolca, który w 1988 roku zaapelował do SB. - Panowie ze Służby Bezpieczeństwa, ja was proszę. Zostawcie już przesłuchiwania tych ludzi. Oni naprawdę nie są niczemu winni. Chcecie coś, to przyjdźcie do mnie – mówił. I przyszli.
Według oficjalnej wersji ksiądz zginął, bo pijany zasnął w fotelu, a w domu wybuchł pożar wywołany przez niesprawny piecyk. Dziś już wiadomo, że mieszkanie zostało podpalone.
Bali się efektów prac komisji
Według Antoniego Dudka to właśnie rozpoczęcie pracy przez Komisję Rokity spowodowało, że MSW, na czele którego stał Czesław Kiszczak, pchnęło ministerstwo do niszczenia dokumentów. - Obawiano się, że ta komisja może zacząć doszukiwać się różnych dokumentów i myślę, że to była jedna z przyczyn przyspieszenia akcji ich niszczenia w MSW na dużą skalę – mówi historyk.
- To były przypadki ewidentnych przestępstw, którymi powinna zająć się prokuratura, albo prokuratura powszechna. Albo należało powołać instytucję, która zbadałaby te przypadki i doprowadziła do finału, który mógłby być odebrany jako pewien naturalny akt sprawiedliwości jaki dokonuje się w suwerennym państwie – stwierdza Marek Lasota z IPN.
Z kolei Krzysztof Kozłowski – były szef MSWiA - przyznaje, że to "dramatyczna sytuacja, kiedy wiadomo, że system był odpowiedzialny za śmierć wielu ludzi, a nie sposób tego przełożyć na dowody procesowe".
"Czas przeszły, dokonany"
A właśnie z braku dowodów o winie sąd w piątek orzekł niewinność generała Kiszczaka w sprawie o strzelanie do górników w kopalni Wujek. Zresztą ta sytuacja także była przedmiotem badań Komisji Rokity. Podobnie jak wydarzenia z Lubina, gdzie w sierpniu osiemdziesiątego drugiego roku milicjanci strzelali seriami do demonstrantów.
- To już jest czas przeszły, dokonany. Może i żyje jeszcze część tych ludzi, którzy dokonywali może nawet zbrodni, ale szanse na udowodnienie im czegokolwiek przed sądem są znikome – stwierdza Antoni Dudek.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24