Około dziewięciu godzin opóźniony był pociąg TLK "Gwarek" jadący z Katowic do Słupska. W Pleszewie skład miał postój wskutek śmierci pasażera, potem ponad 5 godzin stał w Rogoźnie Wielkopolskim z powodu uszkodzenia trakcji. Jak powiedziała w rozmowie z TVN24 Monika Kołaska z policji z Pleszewie, ze względu na upał, policjanci przesłuchali na miejscu tylko trzy osoby, które były bezpośrednimi świadkami zasłabnięcia pasażera. - Dalsze trzymanie tych osób w pociągu mogło zagrozić ich życiu lub zdrowiu - przyznała.
Pociąg TLK "Gwarek" wyjechał z Katowic w sobotę o godzinie 5:41 i miał dotrzeć do Słupska o 14:43. Na stacji w miejscowości Pleszew pociąg został zatrzymany po raz pierwszy, kiedy zasłabł jeden z pasażerów. Mimo podjętej reanimacji, 75-letni mężczyzna zmarł.
Świadek zdarzenia relacjonował, że na miejsce przyjechały dwie karetki, które reanimowały mężczyznę ponad półtorej godziny.
Pierwszy postój - 3 godziny
Dopiero sekcja zwłok odpowie, czy to wysoka temperatura przyczyniła się do zgonu mężczyzny. Podkomisarz Maciej Święcichowski z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu stwierdził, że pasażer najprawdopodobniej zmarł z przyczyn naturalnych.
Po zakończeniu działań policji pociąg ruszył w dalszą trasę. Pasażerowie zostali przeniesieni do innych wagonów. Postrój trwał prawie trzy godziny.
Kolejny postój - 5 godzin
Niedługo później, w Rogoźnie Wielkopolskim, na trasie doszło do uszkodzenia sieci trakcyjnej i pociąg po raz kolejny stanął. Tym razem na ponad pięć godzin.
Pociągiem podróżowało około 400 pasażerów. Przewoźnik twierdził, że nie miał możliwości uruchomienia zastępczej komunikacji. Pasażerowie informowali lokalne media, że w pociągu jest duszno, gorąco, nie ma wody w toaletach, kilkakrotnie interweniowało też pogotowie ratunkowe, które przyjeżdżało do omdleń.
Karol Jakubowski z PKP PLK powiedział, że awaria trakcji w Rogoźnie Wielkopolskim została usunięta około godziny 17:30. Jednak w tym miejscu miało dojść do połączenia dwóch pociągów, co przedłużyło postój.
Te informacje potwierdzała Agnieszka Serbeńska z biura prasowego PKP Intercity, która przekazała, że pociąg TLK "Gwarek" pojechał w dalszą podróż, jako pociąg połączony z jadącym do Kołobrzegu EIC "Malczewski", w którym zepsuła się lokomotywa. Opóźnienie "Malczewskiego" sięgało 200 minut, TLK "Gwarek" - powyżej 500.
Dwa razy dłuższa podróż
Przedstawicielka PKP Intercity potwierdziła również, że pogotowie ratunkowe przyjeżdżało w Rogoźnie jeszcze do trzech osób: kierowniczki pociągu, która zasłabła, a do szpitala zabrano pasażerkę z dwójką dzieci.
Według pierwotnego planu, powinien być w Słupsku przed godziną 15, ostatecznie był przed północą. Podróż zamiast planowanych 9 godzin, trwała 18.
Autor: kb//kg / Źródło: TVN24, Kontakt 24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Zdjęcie internauty