Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego, przyznaje, że nie rozumie decyzji wojskowych prokuratorów, którzy oddalili wniosek o przesłuchanie szefa MON Bogdana Klicha w sprawie "decyzji nr 40". Wniosek złożył Rafał Rogalski, drugi z pełnomocników szefa PiS. Śledczy uznali, że ewentualne zeznania ministra "nie mają znaczenia dla rozstrzygnięcia sprawy". - Nie wiem jak można było tak łatwo to stwierdzić. Na miejscu szefa MON sam przyszedłbym do prokuratury i ratował honor - komentuje Pszczółkowski.
Wniosek o przesłuchanie ministra obrony został złożony pod koniec lipca. Mecenas Rogalski tłumaczył wtedy, że Bogdan Klich powinien wytłumaczyć się przed prokuratorami z decyzji numer 40 (z lutego tego roku - red.), w której - według jego oceny - wskazano wyraźnie, że "flota 36. specpułku utraciła możliwości zapewnienia najważniejszym konstytucyjnym organom państwa bezpiecznych lotów".
O oddaleniu wniosku o przesłuchanie szefa MON "w zakresie okoliczności i potrzeb wydania przez niego decyzji numer 40" poinformował w piątek Wojskowy Prokurator Okręgowy, płk Ireneusz Szeląg. Prokuratorzy zdecydowali o tym w ostatnich dniach. Wcześniej zwrócili się do ministerstwa o przekazanie im przez resort "dokumentów związanych z procedurą legislacyjną decyzji nr 40/MON z dnia 3.02.2010 r." Dokumentację otrzymali dopiero po piśmie ponaglającym, wysłanym na początku września.
- Pozwolę sobie dzisiaj w ogóle nie komentować podstaw wydania tej decyzji ani okoliczności, które przemawiały za takim a nie innym rozstrzygnięciem - ucinał podczas konferencji prasowej pułkownik Szeląg. Dopytywany przyznał jednak, że podstawą prawną do oddalenia wniosku był artykuł 170, paragraf 1, punkt 2 Kodeksu Postępowania Karnego. Wskazuje on, że wniosek dowodowy oddala się, jeżeli "okoliczność, która ma być udowodniona, nie ma znaczenia dla rozstrzygnięcia sprawy albo jest już udowodniona zgodnie z twierdzeniem wnioskodawcy".
"Decyzja niezrozumiała"
Autorzy wniosku nie poznali jeszcze oficjalnego uzasadnienia prokuratorów. Mecenas Pszczółkowski już przyznaje jednak, że nie rozumie ich decyzji, chociaż nie jest nią zdziwiony. - Jeśli są cztery wersje śledcze, a prokuratura tak deklaruje, to ciężko znaleźć coś, co nie ma związku ze sprawą. Jednym z wątków badania przyczyn tej katastrofy są zaniedbania po stronie polskiej. Wydaje mi się, że bardzo rozsądne jest zapytać, co minister miał na myśli tak niefortunnie formułując swoją decyzję - podkreśla pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego.
Minister Klich powinien wytłumaczyć sam, co miał na myśli. Ja na jego miejscu poszedłbym do prokuratury i zamknął ten temat. Podpisał taki dokument, który każdy może interpretować jak chce i to jest dramat. Mec. Piotr Pszczółkowski
Decyzja śledczych, a przede wszystkim ich działania w sprawie, o której mowa, wydają mu się o tyle niezrozumiałe, że "najprościej byłoby przecież zapytać o wszystkie wątpliwości tego, kto je wywołał". - Minister Klich powinien wytłumaczyć sam, co miał na myśli. Ja na jego miejscu poszedłbym do prokuratury i zamknął ten temat. Podpisał taki dokument, który każdy może interpretować jak chce i to jest dramat - ocenia Pszczółkowski. I dodaje: - Jestem załamany nie tyle samą decyzją prokuratorów, ile ich biernością i słabością argumentów.
Kłopot z decyzją
Bogdan Klich na antenie TVN24 wyjaśniał, że rzecz nie dotyczyła w ogóle bezpieczeństwa lotów vipów, a zapisanego w dokumencie "bezpieczeństwa realizacji zadań przez konstytucyjne organa państwowe". - Chodziło o to, żeby 36. Pułk mógł zapewnić wszystkim przeloty do miejsc, w których wykonują swoje zadania. Chodziło o zabezpieczenie wykonywania zadań przez marszałka Sejmu i Senatu, prezydenta i premiera. Nie zaś o to, co suponuje mecenas Rogalski, czyli, że chodziło o bezpieczeństwo lotów
Źródło: tvn24.pl