Jestem sędzią w stanie czynnym. Natomiast zawieszam sprawy, nie mogę orzekać w sytuacji, kiedy nie wiemy, czy te orzeczenia nie byłyby nieważne - oświadczył sędzia Sądu Najwyższego Wojciech Katner. Sędzia, decyzją prezydenta przeniesiony w środę w stan spoczynku, w czwartek przyjechał do pracy. Jak komentował, "nawet prezydent Rzeczypospolitej nie przestrzega orzeczenia sądu" o wstrzymaniu działania przepisów przenoszących sędziów w stan spoczynku.
W środę do Sądu Najwyższego wpłynęły pisma prezydenta Andrzeja Dudy skierowane do siedmiu sędziów i zawiadamiające ich o przejściu w stan spoczynku z dniem 12 września.
To siedmiu sędziów SN, którzy ukończyli 65. rok życia oraz złożyli oświadczenia o woli dalszego zajmowania stanowiska sędziego, a wobec których prezydent nie wydał postanowienia w sprawie ich dalszego orzekania. Listy dotyczyły: Józefa Iwulskiego, Jerzego Kuźniara, Stanisława Zabłockiego, Marii Szulc, Anny Owczarek, Jacka Gudowskiego i Wojciecha Katnera. Wobec wszystkich tych siedmiu sędziów nowa, wybrana przez polityków Krajowa Rada Sądownictwa sformułowała wcześniej negatywne opinie.
"Jestem sędzią w stanie czynnym"
Wojciech Katner, pomimo listu od Andrzeja Dudy, w czwartek rano przyjechał do pracy. Spytany o dalszy los spraw, którymi się obecnie zajmuje, odpowiedział, że "nie ma dzisiaj żadnych spraw".
- Natomiast zawieszam sprawy albo będą odroczone, ponieważ złożę oświadczenie, że sędzią jestem, natomiast nie mogę w interesie stron, interesie osób, które przychodzą do sądu, aby otrzymać rozstrzygnięcie, orzekać w sytuacji, kiedy nie wiemy, czy te orzeczenia nie byłyby nieważne - oznajmił.
Jak wyjaśnił, "musimy poczekać na decyzję Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, bo to jest w tej chwili jemu pozostawione".
Na początku sierpnia Sąd Najwyższy wystosował pięć pytań prejudycjalnych do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i zawiesił stosowanie trzech artykułów ustawy o Sądzie Najwyższym określających zasady przechodzenia sędziów tego sądu w stan spoczynku.
- A my mamy oczywiście postanowienie Sądu Najwyższego o zawieszeniu wykonania tych przepisów, ale jak państwo widzą, nawet prezydent Rzeczypospolitej nie przestrzega orzeczenia sądu - stwierdził Katner, zwracając się do dziennikarzy.
Sędzia podkreślił, że uważa się wciąż za sędziego w stanie czynnym. - Ale oddaję się do dyspozycji pani pierwszej prezes [Małgorzaty Gersdorf - przyp. red.] i prezesa [Dariusza - red.] Zawistowskiego w Izbie Cywilnej, bo ja jestem w Izbie Cywilnej - zaznaczył. - Jestem w gotowości do pracy - dodał.
"Tu jest wszystko niedopuszczalne"
Wojciech Katner przed południem jeszcze raz spotkał się z dziennikarzami, by szerzej przedstawić swoją ocenę sytuacji. - Od dzisiaj uważam się za osobę, którą pan prezydent uznał za niegodną do pełnienia obowiązków (sędziego SN - red.) - powiedział.
Nie wykluczył wkroczenia na drogą sądową. - Zastanowię, bo uważam się za osobę, która jest skrzywdzona tym postanowieniem (prezydenta - red.), także dlatego, że nie znam żadnego uzasadnienia - oświadczył.
Katner podkreślił też, że wciąż nie otrzymał uzasadnienia negatywnej opinii Krajowej Rady Sądownictwa w jego sprawie. Jak mówił, o takie uzasadnienie wystąpił do KRS jeszcze w lipcu.
- Mamy prawo, tak samo jak każdy z państwa by miał prawo, o uzasadnienie opinii negatywnej. Jak się pisze, że się nie nadaję, to proszę mi, na podstawie tych (moich - red.) akt powiedzieć, dlaczego, co tam się takiego znalazło. Bo ja się mam prawo odwołać od negatywnej opinii, tak jak ma prawo każdy pracownik zrobić - zaznaczył. - Jeśli nie przyślą, to będziemy na drodze sądowej tego uzasadnienia żądać - oświadczył.
- Ja nie mam powodu, przy swojej historii życiowej, bym ja miał mieć nagle jakąś opinię negatywną, i to w sytuacji, w której mnie powoływał prezydent Lech Kaczyński, z którym wcześniej znakomicie współpracowałem jako jego zastępca w Najwyższej Izbie Kontroli - zaznaczył.
Sędzia Katner stwierdził, że jeszcze na etapie składania przez sędziów SN oświadczeń dotyczących woli ich dalszego orzekania po ukończeniu 65. roku życia doszło do "następnej sytuacji prawnie niedopuszczalnej". Gdy sędziowie składali swoje oświadczenia, prezydent mógł, ale nie musiał wystąpić do KRS o opinię na ich temat, natomiast "gdy myśmy już to złożyli, to nastąpiła zmiana przepisów, że prezydent musi wystąpić" do KRS o opinię. - Ale cóż mamy poradzić, tu jest wszystko niedopuszczalne po kolei - dodał.
Zdaniem Wojciecha Katnera reforma sądownictwa, w ramach której został uznany za sędziego przeniesionego w stan spoczynku, "to żadna reforma nie jest". - Jest to niezrozumiała wymiana ludzi, którzy tylko tym różnią się od tych, którzy pozostają, że ukończyli 65 lat - ocenił.
"Stwierdzam(...), że usunięcie mnie z urzędu oraz odesłanie w stan spoczynku następuje wbrew prawu i wbrew mojej woli a także ślubowaniu złożonemu w 2009 r. na ręce prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, że będę pełnić służbę do wieku 70 lat" - zaznaczył Katner.
"Sąd musi funkcjonować"
Pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf pytana w czwartek przed siedzibą SN, jak po wpłynięciu listów od prezydenta Andrzeja Dudy będzie wyglądała praca Sądu Najwyższego, stwierdziła, że "tak samo będzie wyglądała, jak wyglądała" do tej pory.
- Po prostu pan Zawistowski zamieni się z panem Iwulskim - powiedziała.
W czwartek, jak poinformował Krzysztof Michałowski z zespołu prasowego Sądu Najwyższego, w związku z pismami prezydenta "prezes Małgorzata Gersdorf wydała zarządzenie, w którym wyznaczyła prezesa SN kierującego Izbą Cywilną sędziego Dariusza Zawistowskiego do zastępowania jej w czasie jej [ewentualnych - przyp. red.] nieobecności od dnia 12 września od godz. 15.30". Jak przypominał Michałowski, wcześniej, w początkach lipca, analogiczne zarządzenie prezes Gersdorf wydała w odniesieniu do prezesa Iwulskiego, do którego jest skierowane jedno z środowych pism prezydenta.
Wcześniej, we wtorek, wiceszef Kancelarii Prezydenta Paweł Mucha poinformował, że od środy pracami Sądu Najwyższego będzie kierować najstarszy stażem prezes Izby SN, czyli w praktyce prezes Izby Cywilnej Dariusz Zawistowski.
Pierwsza prezes Sądu Najwyższego stwierdziła w czwartek, że nie wie, czy sędziowie, których dotyczyły listy prezydenta, będą nadal orzekać. - To jest ich decyzja - oznajmiła.
Odniosła się też do braków personalnych w Sądzie Najwyższym, w którym powinno być 120 sędziów, a jest niewiele ponad 50. - Sąd [Najwyższy - przyp. red.] może funkcjonować i musi, jakoś funkcjonuje, nawet zupełnie nieźle jak na tę obsadę w tych trzech Izbach [SN - przyp. red.] - oceniła.
Spytana, czy sama nadal będzie przychodzić do pracy, Gersdorf stwierdziła: - Może pójdę na urlop.
Autor: mm//now,kg / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24