- Musimy zamknąć ten stan wojenny wokół teczek. To trumna i powinno być nad nią ciszej – stwierdził w „Kropce nad I” wicepremier Grzegorz Schetyna. Według niego, protest Jana Olszewskiego przeciw odebraniu Komisji Weryfikacyjnej to "słowa rozkapryszonego bobasa, któremu odebrano ukochane teczki".
Zdaniem Schetyny, w tym momencie najważniejszy jest nie spór o to, kto powinien weryfikować żołnierzy b. WSI, tylko by zweryfikowani pozytywnie mogli wrócić do służby, a ci, których komisja jeszcze nie prześwietliła, jak najszybciej zostali sprawdzeni. Co do zweryfikowanych negatywnie, wicepremier nie wykluczył trybu odwoławczego.
Pytany, jak ocenia wypowiedź Jana Olszewskiego, szefa Komisji Weryfikacyjnej, który odebranie akt określił mianem „rabunku”, stwierdził: - To słowa rozkapryszonego bobasa, który nie jest w stanie pogodzić się z tym, że ktoś mu zabrał coś, co tak bardzo ukochał, czyli teczki. Widziałem ten tęskny wzrok, odprowadzający samochody z aktami. Jest to dla mnie niezrozumiałe, że tak się nie można z nimi rozstać – ocenił Schetyna. (CZYTAJ WIĘCEJ O SPORZE WOKÓŁ AKT)
Pytany o to, czy PO zamierza szerzej otworzyć archiwa IPN, odparł: - Powszechna dostępność archiwów istnieje. Jest problem z katalogowaniem ich. Nie okaże się w ciągu 30 sekund, co jest w archiwach IPN – argumentował. Według niego IPN działa wybiórczo, a powinien bardziej systemowo. - Wybiórcza jest książka o Wałęsie, bo dotyczy fragmentu jego życia, nie całej biografii. To wyzwanie dla IPN – dodał.
"Prezydent wysyła złe sygnały"
Słowa prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który stwierdził, że po irlandzkim „nie” ratyfikacja Traktatu Lizbońskiego jest bezprzedmiotowa, Schetyna ocenił jako „zły sygnał”. (CZYTAJ WIĘCEJ O WYPOWIEDZI PREZYDENTA) Zły zwłaszcza w pierwszym dniu francuskiej prezydencji, z którą – na co jego zdaniem wiele wskazywało – współpraca zapowiadała się nieźle. Według niego, słowa prezydenta „wywracają francuską filozofię spokojnego przekonywania Irlandczyków, żeby zmienili zdanie”.
- To trudne do zrozumienia. Podpisaliśmy Traktat, a teraz okazuje się, że rzucamy zabawki i mówimy: Traktat nie istnieje. To niepoważne i szkodzi wizerunkowi Polski – ocenił szef MSWiA. Jego zdaniem w ostatnich dniach nie zdarzyło się nic, co tłumaczyłoby takie zachowanie głowy państwa. Premier – zaznaczył - będzie się starał przekonać prezydenta, ale "ale straty są wymierne". - Nie rozumiem, o co chodzi prezydentowi – przyznał Schetyna.
"Nadgorliwość zawsze szkodzi negocjacjom”
Jak dodał, w kwestii tarczy antyrakietowej jeszcze mniej rozumie. - Dlaczego przy tak delikatnych negocjacjach wyjeżdża do USA bez wiedzy kogokolwiek pani Fotyga, czemu służyła ta wizyta? Pokazała, że Polska mówi dwoma językami – argumentował. Według niego, jeśli prezydent poprzez wizytę szefowej swojej kancelarii w Waszyngtonie chciał pokazać, że jest pozytywnie nastawiony do amerykańskich propozycji, to popełnił błąd, bo „taka nadgorliwość zawsze szkodzi negocjacjom”.
Rząd podtrzymuje swoje stanowisko, że USA muszą zaproponować pakiet dozbrojenia polskiej armii, żeby to był system obronny, nie jednostkowa pomoc. - Do 10 lipca jest wystarczająco dużo czasu. Jest wola, żeby tę sprawę zamknąć pozytywnie – uspokajał.
Pytany, czy przejmie stanowisko premiera, jeśli Donald Tusk będzie kandydował na prezydenta, Schetyna tradycyjnie uniknął odpowiedzi. - Nie mam takiego horyzontu czasowego, nie wiem, jak Polska będzie wyglądać za dwa lata – uciął rozmowę na ten temat.
Źródło: TVN24, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Schetyna: ciszej nad teczkami WSI\TVN24