To bardzo precyzyjnie, rzetelnie zrobiona transkrypcja, zwierająca mnóstwo szczegółów - komentował na gorąco w TVN24 Michał Setlak z "Przeglądu Lotniczego", przeglądając stenogramy czarnych skrzynek Tu-154 ujawnionych w przez prokuraturę. - Cieszę się, że ten stenogram został upubliczniony, to dobrze świadczy o podejściu prokuratury do transparentności śledztwa. To rozwieje wiele wątpliwości - podkreślił Setlak.
Zdaniem Setlaka, w ujawnionych w poniedziałek stenogramach jest wiele szczegółów. - To będzie na pewno bardzo ciekawy materiał - powiedział ekspert "Przeglądu Lotniczego", zastrzegając jednocześnie, iż musi go dokładnie przeczytać, aby ocenić różnice między nim a raportem komisji Jerzego Millera.
Tomasz Białoszewski, współautor książki o katastrofie smoleńskiej "Ostatni lot", zwrócił uwagę, że niezwykle istotne jest to, iż prokuratorzy na poniedziałkowej konferencji prezentowali tylko takie ustalenia, których są pewni.
- W przypadku hipotez uchylali się od odpowiedzi, albo kazali czekać na końcowe ustalenia śledztwa. Padło stwierdzenie, że na pokładzie samolotu, na podstawie szeroko zebranych danych, nie było żadnego wybuchu. To przeczy kilku mi znanym tezom - powiedział Białoszewski.
"Nie przywiązywałby do Błasika wagi"
Eksperci odnieśli się też do stwierdzenia prokuratury, że na nagraniach z kokpitu nie zidentyfikowano głosu gen. Andrzeja Błasika i że nie ma opinii wskazującej jednoznacznie, że przebywał w kokpicie (według śledczych brak jest jednoznacznych ustaleń, że jakakolwiek postronna osoba była w kokpicie Tu-154M, nie ma dowodu ani na obecność, ani wykluczającego taką obecność).
Setlak zwrócił uwagę, że w stenogramach są głosy, których nie przypisano żadnej osobie, może więc to być np. gen. Błasik. - Mogła to również być dowolna osoba znajdująca się w kokpicie - powiedział Setlak.
Podkreślił, że nie przywiązywałby zbyt dużej wagi do obecności gen. Błasika w kokpicie bądź też nieobecności. - Jeśli tam był, to nie była to bezpośrednia przyczyna katastrofy, tylko jedna z okoliczności - zaznaczył Setlak.
Jego zdaniem, opinia psychologiczna załogi, na którą czekają śledczy, pozwoli bardziej precyzyjnie określić okoliczności katastrofy, a w przyszłości lepiej szkolić pilotów i lepiej wychwytywać potencjalne zagrożenie poprzez badanie psychologiczne pilotów przed powierzeniem im zadania.
Setlak zwrócił uwagę, że podczas konferencji prokuratorów została powiedziana jeszcze jedna ważna rzecz, że biegli mieli osobisty dostęp do rejestratora głosu w czarnej skrzynce, stwierdzili, że jest to zapis oryginalny i że nie został zmanipulowany. - To ucina spekulacje - zaznaczył ekspert "Przeglądu Lotniczego".
"Sprawa jest otwarta"
Również Białoszewski podkreślił, że w stenogramach jest niezidentyfikowany głos mężczyzny, co oznacza, że nie został on przypisany gen. Błasikowi, ale w sposób jednoznaczny nie zostało to wykluczone (że to by nie jego głos). - To świadczy o tym, że sprawa jest otwarta - zaznaczył Białoszewski. - Nikt też na tym etapie nie kwestionuje - poza zwolennikami spiskowych teorii - fizycznej obecności gen. Błasika w kokpicie w ostatnich sekundach lotu.
Dodał jednak, że - w jego opinii - to wtórna rzecz, jeśli chodzi o katastrofę smoleńską. - Jako dowódca Sił Powietrznych, gdzie by nie był, był odpowiedzialny za ten lot - podkreślił Białoszewski.
Eksperci zwrócili uwagę, że prokuratorzy wskazali, iż drzwi do kabiny pilotów nie były zamknięte.
Dodał też, że nie wskazano, czy biegli z krakowskiego instytutu zakończyli prace czy też nie.
WSZYSTKIE DOKUMNETY SMOLEŃSKIE NA: tvn24.pl/dokumenty
mac/iga
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24