Najpewniej mamy do czynienia z błędem, co najmniej błędem - powiedział w RMF FM mecenas Rafał Rogalski, odnosząc się do wcześniejszego odczytu czarnych skrzynek, z którego wynikało m.in., że w kokpicie Tu-154M był gen. Andrzej Błasik. Nowe ekspertyzy krakowskich biegłych mają - według niektórych mediów - temu przeczyć. - Miałem do nich już dostęp - przyznał Rogalski, zastrzegając że nie ujawni, co w nich jest. Podkreślił jednak, że wierzy, iż generała nie było w kabinie pilotów. - Jeśli się to potwierdzi, wiarygodność raportów MAK i komisji Millera będzie słaba - ocenił z kolei w rozmowie z TVN24 poseł PiS Zbigniew Girzyński.
Rogalski, który jest pełnomocnikiem część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, zastrzegł, że z komentowaniem ekspertyzy krakowskich biegłych należy poczekać do konferencji prasowej śledczych - z Naczelnej Prokuratury Wojskowej i Prokuratury Generalnej - która odbędzie się w południe.
- Musimy poczekać z bardzo wielu względów, przede wszystkim prawnych, a także z szacunku do pani Ewy Błasik, która z pewnością liczy na to, aby o godz. 12 zostało to w sposób publiczny ogłoszone i nie czuję się tutaj kompetentny do tego, aby właśnie wypowiadać się na ten temat - powiedział adwokat.
Zaznaczył, że od ponad dwóch tygodni ekspertyza, po tym, jak została skierowana przez Instytut Sehna do prokuratury wojskowej, jest bardzo głęboko analizowana. - Przebiega to w sposób bardzo precyzyjny i kompleksowy - ocenił Rogalski.
Czy mamy do czynienia z przestępstwem? "Musimy poczekać"
Pytany na ile ta ekspertyza zrewolucjonizuje wiedzę o tym, co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 r., odpowiedział: - Myślę, że przede wszystkim jest to opinia procesowa. W przeciwieństwie do opinii, która została przedstawiona komisji Millera przez Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Komendy Głównej Policji, jest to opinia spójna, jasna, mam nieodparte wrażenie, że niesprzeczna zarówno wewnętrznie, jak również z pozostałym zgromadzonym w sprawie materiałem dowodowym.
Rogalski przypomniał, że zarówno raport MAK, jak i komisja millerowska w oparciu o opinię z CLK KGP, informowali o obecności gen. Błasika w kokpicie Tu-154M. - Natomiast jak się okazało Instytut Sehna stwierdził całkowicie inaczej. Z czego to może wynikać? Może to wynikać przede wszystkim z przyczyn subiektywnych i obiektywnych, jeżeli chodzi o biegłych. Subiektywnych tzn. słuch, konkretnie czułość i wrażliwość słuchu. Po drugie metodyka, wszelka metodologia, którą stosowali oraz urządzenia. Najwidoczniej zarówno czynniki subiektywne, jak i obiektywne po stronie CLK są całkowicie odmienne od Instytutu Sehna - powiedział Rogalski.
W jego ocenie, w sytuacji takich rozbieżności, "mamy do czynienia z błędem, co najmniej błędem". - Czy mamy do czynienia z przestępstwem? Musimy poczekać i przeanalizować, czy rzeczywiście tutaj, w takiej sytuacji, biegły nie miał świadomości co do tego, że wydaje opinię, która w tym zakresie jest fałszywa. Musimy pamiętać o tym, że musimy mieć tego świadomość - stwierdził Rogalski.
Dla kogo zarzuty?
Dopytywany, komu mogą być postawione zarzuty ws. katastrofy smoleńskiej, odpowiedział, że jest możliwe, iż funkcjonariuszom BOR (przez prokuraturę wojskową), którzy zabezpieczali wizytę prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu. - Jest to możliwe, ale nie wykluczam sytuacji takiej, że nie skończy się wyłącznie na funkcjonariuszach BOR-u. Co więcej, materiał dowodowy raczej by na to wskazywał - powiedział Rogalski.
I dodał: - Jeżeli chodzi o śledztwo prowadzone przez Prokuraturę Okręgową Warszawa-Praga, to chodzi tutaj zarówno o Kancelarię Prezydenta jak i Premiera, także Ministerstwo Obrony Narodowej. Chodzi tutaj oczywiście o osoby, które nie są wojskowymi.
Nie ujawnił - powołując się na tajemnicę śledztwa - kogo chodzi.
Raporty runą?
W podobnym tonie, jak mecenas Rogalski wypowiadał się na antenie TVN24 poseł PiS Zbigniew Girzyński. Podkreślał, że cieszy się, że w końcu będziemy mieć rzetelną wiedzę na temat zawartości czarnych skrzynek. - Do tej pory posługiwaliśmy się tylko wersją rosyjską a potem zmodyfikowaną polską. Krakowski instytut ma uznaną polską i międzynarodową renomę - powiedział Girzyński. I jednocześnie zastrzegł, że on stronie rosyjskiej ws. czarnych skrzynek nie wierzy. - Dobrze, że w końcu wypowiedzą się polscy fachowcy, rzetelność tych badań będzie większa.
Zdaniem Girzyńskiego, jeśli wojskowi śledczy potwierdzą na konferencji prasowej medialne doniesienia, że gen. Błasika nie było w kokpicie Tu-154M, to raporty MAK i komisji Millera, które mówiły o tym, że obecność generała w kabinie wpisywała się w ciąg tragicznych zdarzeń, runą.
- Ich wiarygodność będzie słaba - zaznaczył Girzyński.
"To nikczemność"
Również szef klubu PiS Mariusz Błaszczak wskazywał w radiowej "Trójce", że doniesienia, jakoby gen. Błasika nie było w kokpicie obala tezę, którą Rosjanie postawili zaraz po katastrofie, o naciskach na pilotów, żeby lądowali na lotnisku w Smoleńsku niezależnie od warunków pogodowych.
- Ta teza była upowszechniana już kilka godzin po katastrofie, a więc zrzucanie winy ze strony rosyjskiej na polskich pilotów, jest nikczemnością - stwierdził Błaszczak. - Powstaje pytanie, dlaczego władze polskie przystały na tę tezę rosyjską i przez lata tę tezę podtrzymują - dodał.
W jego opinii, powinny zostać wyciągnięte wnioski w stosunku do niektórych polityków. - Tu chodzi o wiarygodność polityczną, o to jakie przyświecały im interesy - powiedział szef klubu PiS.
Błaszczak uważa, że należy wyjaśnić, czy politycy mówili tak, bo bezwiednie powtarzali to, czego sobie życzyli Rosjanie, czy też była to gra polityczna.
Przeciwnego zdania niż politycy PiS jest Andrzej Halicki z PO. W jego opinii, konferencja prasowa wojskowych śledczych, na której ma być zaprezentowana ekspertyza ws. czarnych skrzynek, niczego już nie zmieni, jeśli chodzi o ustalenie przyczyn katastrofy.
- Tego tragicznego dnia samolot nie powinien był wystartować. A jeśli już delegacja zmierzała do Smoleńska, powinny być użyte lotniska zapasowe - powiedział Halicki.
Źródło: RMF FM, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24