Jak dowiedziała się TVN24, rząd dostanie czas do 6 czerwca na ratowanie stoczni w Gdyni i Szczecinie. - Teraz ich los jest w rękach rządu i polskich posłów – mówią źródła w Komisji Europejskiej i dodają, że stocznie zostały "podłączone do respiratora" dzięki osobistemu wstawiennictwu szefa KE Jose Manuela Barroso.
W czwartek Komisja Europejska podejmie formalną decyzję o przyjęciu planu polskiego rządu i da mu siedem miesięcy na jego realizację. Oznacza to, że dokładnie do 6 czerwca stocznie dostaną czas na zwrot pomocy, jaką nielegalnie otrzymały z polskiego budżetu.
Jak twierdzą informatorzy, Bruksela poinformuje, że "zgadza się co do sposobu zwrotu pomocy państwa przyznanej stoczniom i zgadza się co do warunków dla przyszłej działalności". Jak napisano w uzasadnieniu decyzji, przyjęte rozwiązanie "powinno zminimalizować potencjalne skutki społeczne (utrata miejsc pracy) poprzez szybkie umożliwienie rozpoczęcia rentownej działalności na terenie stoczni."
60 proc. załogi uratuje posady
Proponowane rozwiązanie daje szansę na ratowanie stoczni, ale pod warunkiem, że znajdzie się inwestor, który zakupi stoczniowy majątek, zatrudni pracowników i zechce w Polsce budować statki. Jeśli to się nie uda, plan zakończy się fiaskiem. Według rzecznika Komisji Jonathana Todda, pracę uratuje więcej niż 60 proc. obecnej załogi stoczni.
Pomogła interwencja Barroso
Zdaniem rozmówców TVN24 z KE to, co się udało uzyskać, to efekt osobistego zaangażowania Przewodniczącego Komisji Europejskiej, Jose Manuela Barroso, który nie chciał doprowadzić do upadku stoczni.
W obliczu kryzysu finansowego, Barroso, który chce być wybrany na drugą kadencję, był skłonny "szukać elastycznego rozwiązania". Urzędnicy niższego szczebla KE, proponowali natychmiastowy zwrot pomocy państwa, co oznaczałoby upadłość stoczni i wyprzedaż majątku przez syndyka.
Kontrolę ma rząd
Uzgodnione z Brukselą rozwiązanie przewiduje, że kontrolę nad sprzedażą będzie miał rząd. Stocznie sprzedadzą swój trwały majątek, z uzyskanych funduszy spłacą długi, a potem upadną.
To do polskiego rządu należy podział majątku wystawianego na sprzedaż. Wbrew środowym wypowiedziom rzecznika KE, nie będzie w decyzji mowy o tym, że sprzedawane części majątku muszą być tak małe, że ich zakup nie będzie się wiązał z jednoczesnym przejęciem pracowników przez nowego inwestora.
Komisja zażąda, aby do budżetu wróciło kilka miliardów złotych. Stocznia Szczecińska "Nowa" ma do zwrotu mniej, 60 proc. sumy, którą ma zwrócić Stocznia Gdynia.
"Inwestorzy się znajdą"
Nowy inwestor, o ile będzie chciał, będzie mógł prowadzić działalność stoczniową, wolną od długów stoczni i bez limitów produkcji. W Komisji panuje przekonanie, że w obecnej, bardzo złej sytuacji stoczni, to najlepsze możliwe rozwiązanie.
Według źródeł TVN24 w KE "znajdą się inwestorzy", ale "żeby zdążyć, trzeba zaangażowania rządu i parlamentu". Chodzi o szybkie pogrupowanie majątku do sprzedaży i sprzedaż w wolnym przetargu. - Do grudnia powinna też być specustawa, mam nadzieję, że polscy posłowie, którzy tak deklarowali, że chcą ratować stocznie, nie będą jej opóźniać – mówią TVN24, źródła KE.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24