Spleśniałe potrawy, "uzdrawiane" skwaśniałe surówki. Ostatnio dziennikarka TVN24 ujawniła praktyki w jednej ze smażalni ryb nad morzem. Katarzyna Bosacka, prowadząca program w TVN Style "Wiem co jem" radzi, jakich potraw unikać w barach turystycznych w czasie wakacyjnych podróży.
Jak mówi Bosacka, najbardziej podejrzanymi potrawami są te, które są zalane różnymi sosami. Specjalną uwagę powinniśmy zwracać na sos grzybowy, który często bywa przyczyną problemów z przewodem pokarmowym na wakacjach. Czujność powinny wzbudzac także potrawy, które są otoczone dużą ilością panierki.
Lepiej unikać też produktów, które często bywają w barach i budkach z jedzeniem mrożone, np. pierogów. Do problematycznych dań dziennikarka zalicza także mięso mielone. - Jest odświeżane na wiele sposobów. Dzisiaj kotlecik, jutro pulpecik, a pojutrze pasztecik. A przedwczoraj jeszcze tatarek - tłumaczy.
Mięso z coli, moczone w nadmanganianie potasu
Przytacza też przykłady, w jaki sposób kucharze i restauratorzy "odświeżają mięso". - Z mięsem dzieją się różne rzeczy w restauracjach: mięso jest moczone w coli, w nadmanganianie potasu, w różnych tego typu substancjach, które powodują, że nieświeży zapach znika - mówiła.
Jako jedne z bezpiecznych potraw w nadmorskich kurortach Bosacka wymienia kilka gatunków ryb, które najczęściej są poławiane na Bałtyku, a przez to są najczęściej świeże. Wśród nich znalazł się turbot, witlinek, łosoś bałtycki i flądra. - Jeśli jesteśmy nad morzem, to czemu mamy jeść łososia norweskiego, czy tilapię, która jest chińska, czy pangę, która jest wietnamska? - przekonuje.
Zwraca również uwagę na ogólne zasady, które powinny być stosowane przy wyborze miejsca na posiłek. - Jeśli jesteśmy nad morzem, zapytajmy gospodarzy, gdzie można zjeść dobrą, świeżą rybę. Miejscowi wiedzą, w których barach podaje się ryby mrożone. Zapytajmy rybaków, gdzie można kupić świeżo poławianą rybę - mówi Bosacka.
- Jak wchodzimy do restauracji czy baru i czujemy intensywny zapach smażonego to "do widzenia". Im bar jest bardziej zaciemniony, oklejony kartkami, tym bardziej powinniśmy unikać takich miejsc - dodaje. Ponadto zachęca do zaglądania na zaplecze i do kuchni w restauracji, gdzie można zobaczyć, w jaki sposób kucharz przygotowuje potrawy.
"Alarmujmy sanepid"
Aleksandra Frączek, wiceprezes Federacji Konsumentów powiedziała w TVN24, że w sytuacji, gdy okaże się, że kupimy nieświeżą rybę lub jakiekolwiek jedzenie w restauracji, powinniśmy zaalarmować sanepid.
- Trzeba też poinformować inspekcję handlową i straż miejską i policję - wyjaśniła Frączek. Jej zdaniem, trzeba byłoby prawo zaostrzyć tak, żeby kara dla właściciela punktu gastronomicznego, który serwuje nieświeże jedzenie nie kończyła się na mandacie w wysokości 500 zł.
- Być może nawet powołać policję ds. żywności, która będzie miała szersze kompetencje i nie będzie kontrolować tylko towaru na półce, albo w restauracji, ale też dotrze do dostawców - zaznaczyła Frączek.
Ryby myte zmywakiem, "uzdrawiane" surówki
Kilka dni temu dziennikarka "Czarno na białym" Katarzyna Górniak postanowiła na własne oczy przekonać się, co podaje się klientom w nadmorskich smażalniach. Zatrudniła się w jednej z nich. Do pracy trafiła prosto "z ulicy".
W czasie kilku dni ujawniła, że w lokalu podaje się nieświeże, spleśniałe potrawy, ryby rozmrażane są w niehigienicznych warunkach i myte zmywakiem przed podaniem, a skwaśniałe surówki "uzdrawiane" są za pomocą dużej ilości sosu. Oglądający nagranie eksperci z Sanepidu uznali warunki panujące w smażalni za "skandaliczne". Właściciel został ukarany mandatem w wysokości 500 zł.
Autor: AB, mac/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Czarno na białym