Zamiast uzdrowienia armii, przygotowywana przez PO reforma prawdopodobnie ją osłabi. Powód? Brak ochotników do czynnej służby, którzy zastąpiliby wojsko poborowe. Dlatego reforma może się opóźnić nawet o dwa lata.
Tymczasem ogłoszono, że za dwa tygodnie polskie wojsko zasili ostatni pobór - 1200 żołnierzy. Natomiast już od stycznia 2009 r. do armii mieli wstępować już tylko ochotnicy. W założeniu reformy - w 2010 r. armia miałaby liczyć 120 tys. żołnierzy zawodowych.
By wypełnić te zobowiązania w ciągu dwóch lat do wojska musi trafić ponad czterdzieści tysięcy ochotników. Na razie trwają eksperymentalne szkolenia "pilotażowej grupy" 300 rekrutów.
Rekrutacja wśród bezrobotnych
Wojsko szuka kandydatów nawet w urzędzie pracy. Wojskowa Komenda Uzupełnień w Katowicach zamówiła w urzędzie pracy szkolenie bezrobotnych na kierowców kategorii C. Po ukończeniu kursu wojsko gwarantuje zatrudnienie w śląskich jednostkach, gdzie brakuje już prawie setki kierowców.
Z poborem łatwiej jest na uboższym wschodzie kraju. W bardziej zamożnym centrum kraju i na Śląsku, chętnych jest znacznie mniej.
Wróci pobór?
Jest zatem prawdopodobne, że MON wróci do poboru. Potwierdza to w rozmowie z "Polską" jeden z urzędników związanych z obronnością.
A jak ta sytuacja wygląda w innych krajach? Większość państw Europy Zachodniej dysponuje armią zawodową. Są to m.in. Francja, Włochy, Portugalia, Hiszpania i Wielka Brytania. Na wschodzie kontynentu przymusowy pobór do wojska zniosły Czechy, Słowacja, Rumunia, Bułgaria, Słowenia, Chorwacja, Bośnia i Hercegowina, Macedonia, a także Łotwa.
Natomiast pobór wciąż jest kontynuowany w Niemczech, Austrii, Szwajcarii, Turcji, Grecji, Mołdawii, Estonii, Rosji i na Litwie.
Źródło: Polska
Źródło zdjęcia głównego: TVN24