Jarosław Kaczyński uważa, że to Janusz Kaczmarek był źródłem przecieku w aferze gruntowej. Zeznał to przed naciskową komisją śledczą. Zaprzeczył także, żeby sugerował CBA jakiekolwiek działania albo zbierał haki na polityków opozycji. A komisji, jego zdaniem, brak „kontaktu z realiami”
- Z pana wypowiedzi wynika, że jest pan przekonany, że źródłem przecieku był Janusz Kaczmarek? - dopytywał Leszek Deptuła (PSL) - Tak - potwierdził Jarosław Kaczyński. - Dla mnie ten łańcuch dowodowy się zamyka i jestem zdziwiony, że decyzja w tej sprawie była inna - dodał.
Kaczyński zaznaczył, że nawet gdyby nie było sprawy przeciekowej, Kaczmarek byłby odwołany. - Różnica czasowa byłaby minimalna. Może nawet żadna - dodał. Zdaniem prezesa PiS, Kaczmarek odwoływał się do podsłuchów. - Mówił o planach skompromitowania ministra Ziobry. Później stanęła sprawa wręcz zabójstwa ministra Ziobry - podkreślił.
Według prezesa PiS, Kaczmarek przedstawiał też informacje na temat Mirosława Drzewieckiego: - Mówił, że pan Drzewiecki ma jakieś niecne kontakty i stosuje niecne praktyki. Kaczmarek miał wręcz sugerować, że Drzewiecki jest tak wpływowy w Łodzi, że lokalna policja nie podejmuje wobec niego żadnych działań.
"Nie zbieraliśmy haków"
Były premier zaprzeczył wszystkim stawianym mu w pytaniach zarzutom, zwłaszcza o naciski na służby specjalne czy zbieranie haków na politycznych przeciwników.
- Nie zbieraliśmy haków, nie było żadnych teczek, żadnych rozmów o żonie tego czy innego polityka – stwierdził i dodał, że nic nie wie o tym, by ktoś w jego rządzie miał zbierać kompromitujące materiały na polityków opozycji.
Według prezesa PiS wypowiedzi Romana Giertycha na temat zbierania haków na polityków ówczesnej koalicji i opozycji to pomówienia. Poseł Lewicy Krzysztof Matyjaszczyk zapowiedział złożenie wniosku o wezwanie Giertycha przed komisję śledczą.
Nic nie sugerował Kamińskiemu
Równie stanowczo Kaczyński zaprzeczył, jakoby miał sugerować szefowi CBA działania ws. tzw. afery gruntowej. Przyznał, że rozmawiał kilkakrotnie "w cztery oczy" z szefem CBA Mariuszem Kamińskim o akcji Biura w Ministerstwie, ale „nie wydawał żadnych dyspozycji. - Nigdy nie wzywałem pana Kamińskiego w tej sprawie z własnej inicjatywy. Kilka razy coś mi na temat tej akcji mówił - dodał.
Prezes PiS dodał, że kilka razy na posiedzeniu władz partyjnych "ogólnie mówił, że układ rządowy zmierza ku końcowi", ale podkreślił, że ma "100-procentową pewność", że ważni politycy PiS, tacy jak Przemysław Gosiewski, Adam Lipiński ani nikt z jego najbliższych współpracowników nie wiedzieli o działaniach CBA dotyczących afery gruntowej.
Naciski - nie było
Zapewnił też, że nic nie wie o naciskach na prokuratorów, m.in. na Marka Wełnę, za czasów rządów PiS. - Uważam je za wysoce nieprawdopodobne - podkreślił Jarosław Kaczyński.
Wełna był szefem specjalnego zespołu do spraw mafii paliwowej. Zeznał płockim prokuratorom, że nie miał faktycznego wpływu na prace zespołu, bo był pod stałym nadzorem ówczesnego szefa resortu sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i ówczesnego szefa ABW Bogdana Święczkowskiego. A ich zainteresowanie koncentrowało się na wątkach, w których występowały znane nazwiska polityków lewicy: Jacka Piechoty i Małgorzaty Ostrowskiej oraz przyrodniego brata byłego premiera - Sławomira Millera.
Prezes PiS zapewnił też, że nie miał żadnej wiedzy o ewentualnych nadużyciach Święczkowskiego - jako szefa ABW - i jego akcjach niezgodnych z prawem. Jak podkreślił, jest mocno przekonany, że takich akcji ze strony Święczkowskiego nie było. Były premier nie wiedział też – jak twierdzi - aby służby specjalne prowadziły działania przeciwko politykom opozycji. - Nie miałem takiej wiedzy. Tego typu zjawisk nie było - stwierdził. Dodał, że nie potrafi sobie przypomnieć, żeby w działaniach służb o charakterze operacyjnym "przejawiały się jakieś nazwiska posłów opozycji".
Źródło: PAP, lex.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24