Raport komisji Jerzego Millera ws. katastrofy smoleńskiej będzie jednym z najistotniejszych dowodów w prokuratorskim śledztwie w tej sprawie - powiedział rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej. I dodał, że śledczy spokojnie czekają na dokument.
Płk Zbigniew Rzepa powiedział, że raport Millera będzie dołączony do akt śledztwa w sprawie katastrofy z 10 kwietnia 2010 r., prowadzonego przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie. Będzie on podlegał ocenie prokuratury jak każdy inny dowód.
Po ponad 14 miesiącach zakończyła prace polska komisja cywilna badająca okoliczności i przyczyny katastrofy Tu-154M, którą kieruje szef MSWiA Jerzy Miller. W poniedziałek przygotowany przez nią ponad 300-stronicowy raport przekazano premierowi Donaldowi Tuskowi. Premier nie będzie wnosił do raportu żadnych poprawek.
Jednocześnie Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego przekazała raport do tłumaczenia na języki angielski i rosyjski. Niezwłocznie po zakończeniu tłumaczenia raport zostanie upubliczniony.
"Politycy bez uprawnień śledczych"
Miller mówił wielokrotnie, że z prac ekspertów wynika, iż obie strony - polska i rosyjska - były nieprzygotowane do lotu z 10 kwietnia 2010 r., a błędy popełnili zarówno polscy piloci, jak i rosyjscy kontrolerzy. Informował też, że raport będzie dla polskiej strony bardziej surowy i bolesny, bo dotknie takich kwestii jak "ludzkie zaniechania i niefrasobliwość".
Szef parlamentarnego zespołu badającego przyczyny katastrofy smoleńskiej Antoni Macierewicz (PiS) zapowiada, że "w najbliższym czasie", być może do końca tego tygodnia, przedstawi białą księgę w tej sprawie. Według niego na raport zespołu trzeba poczekać do początku września.
Płk Rzepa pytany, czy także ustalenia parlamentarnego zespołu będą przydatne dla prokuratury, odpowiedział, że "jest to gremium polityków bez uprawnień śledczych, a siła dowodowa ich raportu jest ocenna". Dodał, że to prowadzący prokurator oceni, czy zapoznać się także z ustaleniami zespołu.
Czekają na opinie biegłych
Śledztwo WPO jest prowadzone w sprawie "nieumyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym, w wyniku której śmierć ponieśli wszyscy pasażerowie samolotu Tu-154 Sił Powietrznych RP, numer boczny 101, w tym prezydent RP Lech Kaczyński oraz członkowie załogi". Obecnie prokuratura czeka na końcowe opinie biegłych co do rejestratorów lotu oraz całość dokumentacji strony rosyjskiej co do ofiar.
Wojskowi prokuratorzy badają wersje: usterki technicznej samolotu; zachowania załogi, w tym błędu w technice pilotowania i naruszenia regulaminowych zasad lotu; nieprawidłowości polskiego i rosyjskiego personelu naziemnego i organizacji lotu po stronie wojska; zachowania osób trzecich np. zamachu terrorystycznego, sugestii i oczekiwań od załogi określonego postępowania. Rok po katastrofie poinformowano, że nie znaleziono przesłanek, by stwierdzić, że 10 kwietnia doszło do "czynu o charakterze terrorystycznym". Prokuratorzy zastrzegli, że jeśli pojawiłaby się w tej materii jakaś nowa racjonalna przesłanka, wrócą do badania tego wątku.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24