To on wprowadził kupców do hali KDT, ale swojego rozwiązania będzie bronił, bo gdyby jego następcy nie obiecywali przedsiębiorcom gruszek na wierzbie, to Warszawa nie musiałaby się bić o Plac Defilad. Paweł Piskorski za wtorkowe dramatyczne sceny pod KDT wini zarówno polityków, jak i samych kupców. Najostrzej krytykuje jednak obecną prezydent stolicy.
Paweł Piskorski był prezydentem miasta w latach 1999-2001. To właśnie w tym czasie powstała spółka Kupieckie Domy Towarowe i sama hala, w której osiedli handlarze. Polityk czuje się "ojcem tego rozwiązania" i zamierza go bronić, bo w jego ocenie to kolejni prezydenci stolicy odeszli od pierwotnego pomysłu. - To z czym mamy dziś do czynienia, jest winą braku wyobraźni ze strony władz miasta - podkreśla Piskorski i przypomina, że gdy on siadał na fotelu prezydenta Warszawy "zastał Plac Defilad pokryty morzem szczęk (kupieckich budek)".
"Mają prawo czuć się oszukani"
- Czy wtedy, kiedy je stamtąd wyprowadzałem, były takie awantury? Nie. Bo dialog jest wartością - podkreśla lider Stronnictwa Demokratycznego. Piskorski rozmawiał z kupcami "poważnie, ale twardo". Zaproponował powstanie tymczasowego obiektu, który miał zniknąć po trzech latach. - Nie było żadnej legalizacji tego obiektu na stałe. On miał być postawiony czasowo, a docelowe miejsce miało stanąć w innym miejscu. Od początku byłem zwolennikiem takiego rozwiązania - zastrzega.
Problem zaczął się zdaniem Piskorskiego wtedy, gdy w ratuszu pojawili się jego następcy. - Lech Kaczyński mówił kupcom: "Dam wam, co chcecie. Zostaniecie na Placu Defilad". Gdybym znalazł nową lokalizację, a nie składał obietnice, to wszystko byłoby dobrze - ocenia.
Od byłego prezydenta stolicy dostało się także następczyni Kaczyńskiego Hannie Gronkiewicz-Waltz: - Ja odrzuciłem pokusy typu: wejdź, pokaż jaki jesteś bohaterski, twardy. Moim zdaniem, właśnie teraz pani Gronkiewicz-Waltz uległa tym pokusom używając siły - podkreśla. I dodaje - Mam dzisiaj absolutne przekonanie, że ci ludzie mają prawo czuć się oszukani.
"Ale ich zachowanie było bez sensu"
Ale kupców Piskorski nie broni pełną piersią. - Ich zachowanie wczoraj było bez sensu, bo dali pretekst do ataku. Dzieci w środku hali, grubiańskie słowa - to było niemądre z ich strony - zaznacza i ubolewa, że właśnie przez takie działania dzisiaj kupców nie traktuje się jak poważnych partnerów, tylko zwykłych awanturników. - A oni nie są - jak powiedział Stefan Niesiołowski - hołotą, tylko partnerami dla miasta i trzeba z nimi rozmawiać - przekonywał Piskorski.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24