- Jestem przeciwnikiem raportu o stanie zdrowia. Przy jego pomocy można rozegrać każdego polityka - powiedział prezydent w radiowych "Sygnałach Dnia". Ujawnił także, iż dokument opisujący scenariusz odwołania go ze stanowiska przygotował dla PO obecny minister finansów Jacek Rostowski - ale było to dwa lata temu.
Prezydent postawił ostatecznie kropkę nad „i” w sprawie raportu na temat swojego stanu zdrowia. Dokument nie powstanie. Jak tłumaczył Lech Kaczyński, minister w jego kancelarii Michał Kamiński obiecując upublicznienie raportu, zrobił to bez porozumienia z nim.
"Występowałem ze sto razy"
Zdaniem prezydenta publikacja takiego raportu byłaby precedensem, po którym zdrowie osób publicznych stałoby się przedmiotem walki politycznej. - Jeśli taki raport będzie, to każdego polityka będzie można rozegrać, jeżeli chodzi o stan jego zdrowia – stwierdził prezydent.
I dodał: - W ciągu ostatnich paru miesięcy miałem około stu wystąpień publicznych, liczę także nominacje profesorów i sędziów, wyjazdy zagraniczne, spotkania poza Warszawą. I proszę mi powiedzieć, czy w którymkolwiek z tych momentów widać było, że mam jakieś wady, jeżeli chodzi o stan zdrowia. Nie, nie mam.
Palikot: ujawnimy
Na oświadczenie prezydenta niemal natychmiast zareagował poseł PO Janusz Palikot, który od kilku miesięcy domaga się raportu o stanie jego zdrowia. Polityk Platformy zapowiedział w RFM FM, że będzie dążył do tego, by Sejm przyjął w tej sprawie... ustawę. - Ciągłe zmienianie zdania przez pana prezydenta także jest sygnałem o jego stanie zdrowia. Niestety niezbyt dobrą. Dla mnie oznacza to, że epoka, w której prezydent sam mógł ujawnić raport (o zdrowiu - red.), skończyła się. Trzeba go zmusić drogą ustawową - stwierdził Palikot.
Pomysł polityka PO krytycznie ocenia konstytucjonalista dr Ryszard Piotrowski. – Jest mało racjonalny, zbyteczny i wątpliwy. Prezydent nie jest dzieckiem. Nie można ośmieszać instytucji państwowych - mówi portalowi tvn24.pl dr Piotrowski. Jego zdaniem istnieje ryzyko nadużywania takich przepisów do celów politycznych.
Dokument sprzed dwóch lat
Lech Kaczyński oświadczył również w "Sygnałach Dnia", że wie, iż wiosną 2006 roku powstał dokument autorstwa obecnego ministra finansów Jacka Rostowskiego, który zawierał plan odwołania go z urzędu prezydenta. - To jest dokument, który twierdzi, że jestem głównym zagrożeniem dla Platformy Obywatelskiej - powiedział prezydent. Przyznał jednocześnie, że nie sądzi, aby obecna ekipa rządząca chciała odwołać go ze stanowiska.
Po raz pierwszy o istnieniu dokumentu wspomniał w ubiegłym tygodniu prezes TVP Andrzej Urbański. W wywiadzie dla "Dziennika" mówił, że spodziewa się, iż Platforma Obywatelska będzie chciała w niedalekiej przyszłości przeprowadzić impeachment. CZYTAJ WIĘCEJ
"Nie będę wetował"
Prezydent oświadczył w wywiadzie radiowym, że nie będzie wetował dobrze przygotowanych ustaw. W ten sposób odpowiedział na pytanie dotyczące rządowych planów profesjonalizacji armii.
Zdaniem Lecha Kaczyńskiego polska armia powinna liczyć co najmniej 150 tysięcy żołnierzy. Z kolei premier zapowiadał, że stan polskiej armii po przekształceniach wyniesie 120 tysięcy żołnierzy. CZYTAJ WIĘCEJ
- Zdaję sobie sprawę, że skłonność do profesjonalizacji armii jest w całej Europie i tutaj pewnie tego nie unikniemy - powiedział Lech Kaczyński. I dodał: - Polsce potrzebna jest duża i silna armia.
"Przypominanie tej sprawy, niepoważne"
Prezydent potwierdził również, że jego doradcą do spraw bezpieczeństwa będzie były wiceszef MSWiA Marek Surmacz w rządzie PiS. Zastrzegł jednocześnie, że przypominanie przy tej okazji tego, iż Surmacz wysłał policjantów po kanapki jest zupełnie niepoważne.
W ocenie prezydenta, z ówczesnym rządem walczono tak, że najdrobniejsza sprawa była traktowana jako bardzo poważna. - Trzeba było ten rząd zwalczyć, bo on był groźny dla pewnych interesów w Polsce, interesów, które nie są polskimi w żadnym wypadku - ocenił Lech Kaczyński.
I dodał: - Był okres, kiedy w Polsce ze spraw, które mają znaczenie promilowe, robiono sprawy olbrzymie i niestety to spowodowało, że mamy dzisiaj w Polsce rząd, jaki mamy, który, powiedzmy sobie, jeśli idzie o sprawność odbiega od wszystkich poprzednich, ale nie na plus.
Źródło: IAR, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/PAP