- Cztery lata w opozycji. I wracamy - zapowiedział Jarosław Kaczyński w "Naszym Dzienniku". Jako główne przyczyny porażki premier wymienił swoją "wpadkę" w debacie z Tuskiem oraz sprawę Beaty Sawickiej.
W moim przekonaniu, stojąc na czele tej formacji i z takim otoczeniem, jakie ma Donald Tusk, to musiałby być prawdziwym geniuszem, aby być dobrym premierem. Jarosław Kaczyński
Jeszcze w czwartek w nocy, kładąc się spać, myślałem, że jeśli zdobędziemy 5 mln głosów, to wygramy. Zdobyliśmy więcej, a przegraliśmy. Nikt tego nie przewidział. Jarosław Kaczyński
Błędem była zgoda na debatę z Tuskiem. Lepiej było wysłuchać jeszcze parę razy od PO, że jestem tchórzem. Ale wyborów i tak byśmy nie wygrali. Jarosław Kaczyński
Ale Jarosław Kaczyński widzi też inne powody porażki. - Dziś już wiemy, że PO było poza zasięgiem ze względu na słabość LiD i wielką kampanię mobilizacyjną przeciw nam. Najbardziej spektakularnym elementem tej kampanii była akcja telewizyjna "Idź na wybory. Zmień Polskę", która trwała w TVP nawet podczas ciszy wyborczej - ocenił w wywiadzie prezes PiS. Media przeciw PiS Kolejnym powodem przegranej Prawa i Sprawiedliwości był, według Jarosława Kaczyńskiego, stosunek mediów do jego partii. - Rzeczywistość jest taka, że TVN bulgocze nienawiścią wobec PiS. Nie lepiej jest z Polsatem. Okazało się, że Tomasz Lis i jego następcy potrafią jeszcze bić na głowę TVN w tej zajadłości. Więc nawet jeżeli telewizja publiczna byłaby rzeczywiście pro-pisowska, a nie była, wiele by to nie zmieniło - ocenił premier.
Pytany czy prezes TVP Andrzej Urbański go "zdradził", premier odcina się od związków z byłym prezydenckim ministrem: - To nie ma nic wspólnego ze zdradą. To osoba niezależna, mająca różne polityczne i towarzyskie związki - mówi Jarosław Kaczyński. Dodaje, że Urbański był jedynym człowiekiem, który mógł zostać po Bronisławie Wildsteinie prezesem telewizji publicznej "w mechanizmie politycznym wprowadzonym ustawą o radiofonii i telewizji z 1993 roku".
Według premiera, ten mechanizm powinien być zmieniony, by "telewizja była oderwana od bieżącej polityki, ale nie stała się własnością jednej grupy – polskiego establishmentu". - Ten establishment ma już swoje prywatne telewizje i nie powinien mieć publicznej - mówi premier. - Ale jak to zrobić? Wielokrotnie się nad tym zastanawialiśmy i nie ma dobrego pomysłu - dodaje.
Premier: mogę zeznawać przed komisjami śledczymi
Jak nastąpi iluminacja w Platformie i 141 jej posłów przejdzie do PiS, a tyle trzeba, byśmy mieli 307 głosów potrzebnych do zmiany konstytucji, to natychmiast wystąpimy z planem zmiany konstytucji. Jarosław Kaczyński
Premier podkreśla także, że PiS popiera powołanie komisji śledczych do zbadania akcji CBA i ABW. - Ale jednego będziemy się domagać: pełnej jawności ich obrad. Ja chętnie będę przed taką komisją zeznawał - mówi Kaczyński. Zaznacza jednak, że musiałby być zwolniony z tajemnicy państwowej. Pytany jednak czy to samo dotyczy prezydenta, odpowiada: - Prezydent to inna sprawa. To jego decyzja. Prezydent ma powody do obaw, bo jego obowiązkiem jest dbanie o państwo i o to, by głowa państwa była odpowiednio traktowana.
Szeregi PiS zostaną przerzedzone? Dość enigmatycznie premier wypowiadał się na temat posłów PiS, którzy przez utratę władzy mogliby zmienić partyjne barwy. - Nikogo nie wyrzucamy z PiS, ale nie mamy też zamiaru całować kogoś w rękę tylko po to, by z nami został. Niewykluczone, że jakiś poseł dostanie propozycję od PO i jego honor okaże się słabszy niż honorarium – mówił premier Jarosław Kaczyński w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Kogo Kaczyński widzi w tej grupie? - Nie wiem, ale Maciej Płażyński wcześniej uczciwie nam powiedział, że nie wstąpi do naszego klubu. Wszyscy inni zobowiązali się na piśmie, że jeśli przestanie im się podobać u nas, to rezygnują z mandatu. To moralne zobowiązanie - dodał premier w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej".
Źródło: Rzeczpospolita, Nasz Dziennik