Donald Tusk stanie przed komisją śledczą badającą aferę hazardową w czwartek 4 lutego. Przewodniczący Mirosław Sekuła i jego zastępca Bartosz Arłukowicz wybrali tę datę z trzech zaproponowanych przez kancelarię premiera. Następnego dnia zeznawać będzie jego poprzednik Jarosław Kaczyński.
W czwartek w ubiegłym tygodniu Mirosław Sekuła poinformował, że do sekretariatu komisji wpłynęło pismo, w którym szef kancelarii premiera Tomasz Arabski - po przeanalizowaniu kalendarza szefa rządu - zaproponował trzy daty spotkania Donalda Tuska z posłami komisji śledczej - 4, 5 lub 10 lutego. - Prezydium zdecydowało się na tę pierwszą datę - poinformował przewodniczący.
Chociaż kancelaria premiera ostatecznie zaproponowała konkretne daty to rzecznik rządu Paweł Graś kilka razy podkreślał, że Donald Tusk "będzie do dyspozycji komisji śledczej badającej aferę hazardową wtedy, kiedy uzna to ona za stosowne". - Premierowi zależy na tym, by było to w miarę szybko - podkreślał Graś przed niespełna dwoma tygodniami w rozmowie z dziennikarzami w Sejmie.
Sekuła dodał, że 5 lutego zeznania przed komisją złoży szef Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński, a 10 lutego Anita Błochowiak i Leszek Miller.
Komisja z pełnym dostępem
Wcześniej posłowie zasiadający w komisji spotkali się z prokuratorami i otrzymali od nich zapewnienie, że komisja będzie miała swobodny dostęp do pełnych stenogramów z podsłuchów rozmów bohaterów afery hazardowej. Dostanie też "posortowane" billingi ich połączeń i materiały ze śledztw prowadzonych w sprawie tej afery.
- Doszliśmy do porozumienia, że będziemy współpracować w tym zakresie, w jakim to jest możliwe tak, aby wzajemnie sobie nie przeszkadzać, a pomagać - podkreślił po zakończeniu spotkania z prokuratorami szef komisji.
Według Zbigniewa Wassermanna, spotkanie udowodniło, że miał rację w sprawie korzystania ze stenogramów z podsłuchów rozmów. - Dzisiaj wyszło w 100 procentach, że stenogramy są jawne. Nie ma żadnych przeszkód, żebyśmy mieli je pod pachą - powiedział dziennikarzom.
- Nie wiem, po co ta komedia była - zastanawiał się. Chodziło mu o to, że mimo odtajnienia stenogramów przez byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego, Mirosław Sekuła nie pozwalał z nich korzystać śledczym w trybie jawnym. Jak tłumaczył, wynikało to z tego, że prokuratura przekazując komisji ten materiał, opatrzyła go pismem przewodnim, które zawiera informacje o innych śledztwach i w związku z tym całość nie mogła być upubliczniona.
Źródło: tvn24.pl