Zmarły niedawno ksiądz prałat Henryk Jankowski był podsłuchiwany od lipca do października 2007 r., czyli w ostatnich miesiącach rządów Jarosława Kaczyńskiego. Stenogramy rozmów nie zostały zniszczone - pisze "Polska The Times". - Miałem dostęp do tych akt i dziwię się, że wciąż są w prokuraturze - mówi były minister sprawiedliwości Janusz Kaczmarek.
Stenogramy, m.in. z bardzo prywatnych rozmów księdza znajdują się w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie, dołączone do akt ws. afery przeciekowej (czyli oskarżenia Janusza Kaczmarka, Konrada Kornatowskiego i Ryszarda Krauzego o utrudnianie śledztwa w sprawie przecieku z akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa).
- W sprawie sygnowanej V Ds. 324/07 znajdują się stenogramy z podsłuchów operacyjnych dziewięciu osób, w tym księdza Henryka Jankowskiego - potwierdza Monika Lewandowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
W kilkudziesięciu tomach akt sprawy zawierających stenogramy podsłuchów umieszczono rozmowy z setkami osób z całej Polski, w tym m.in. z prawnikami, historykami, dziennikarzami, biznesmenami i osobami pełniącymi funkcje publiczne.
Dowiedział się przed śmiercią
Na mocy decyzji szefa ABW z sierpnia 2007 r. podsłuchy odtajniono i przekazano prokuraturze. W listopadzie ub. roku sprawa została umorzona, bo prokuratura uznała, że Kaczmarek, Kornatowski i Krauze nie naruszyli prawa. W tym momencie - teoretycznie - wszelkie zapisy podsłuchów powinny zostać zniszczone. Nadal jednak znajdują się w warszawskiej prokuraturze, a być może także w innych miejscach.
Część podsłuchanych rozmów, m.in. małżeństwa Kaczmarków i jednego z założycieli PiS, wiceprezesa Prokomu Wiesława Walendziaka, wyciekła już do gazet.
- Do stenogramów mieli dostęp prokuratorzy, sąd oraz osoby, których te dotyczą, jeśli wnosiły o zapoznanie się z ich treścią - mówi Lewandowska.
Umorzenie w listopadzie ub. roku śledztwa w sprawie afery przeciekowej nie spowodowało zniszczenia stenogramów, mimo że część podsłuchiwanych cały czas się o to stara. Jest wśród nich także Walendziak, który o sprawie zawiadomił prokuraturę.
Według prokuratury, stenogramy będą nadal przechowywane ze względów formalnych. Podsłuchy stały się materiałem procesowym, powinny więc trafić do sądu, który podjąłby decyzję o ich zniszczeniu. Sprawę jednak umorzono.
- Nie można zastosować przepisu art. 238 k.p.k przewidującego zniszczenie po zakończeniu kontroli utrwalonych zapisów, ponieważ podstawą prawną zarządzenia podsłuchów nie były przepisy kodeksu postępowania karnego - wyjaśnia Lewandowska.
Ksiądz prałat Jankowski przed śmiercią także dowiedział się o podsłuchach. - Mógłbym dać rozgrzeszenie tym osobom - miał powiedzieć ciężko chory kapelan Solidarności.
Źródło: Polska