Poszukiwany od wczoraj pilot awionetki, która spadła do jeziora w Uzarzewie pod Poznaniem sam zgłosił się na policję - podało RMF FM. Dlaczego od wczoraj nie było po nim śladu? - Byłem w szoku - twierdzi mężczyzna.
Wielkopolska policja od sobotniego wieczora poszukiwała pilota awionetki, która z niewyjaśnionych dotąd przyczyn runęła do uzarzewskiego jeziora. Policji znane były jego dane personalne, ale ślad po nim zaginął. Poszukiwany był przy pomocy psów tropiących, gdyż według relacji świadków przypadkowy wędkarz zabrał go z miejsca zdarzenia.
W niedzielę mężczyzna sam zgłosił się na policję. Pytany dlaczego zniknął z miejsca katastrofy samolotu mężczyzna powiedział, że "był w szoku". W chwili obecnej jest przesłuchiwany.
Samolot w mule
Akcja wyciągania jego samolotu była trudna. Awionetka znajdowała się około 50 m od brzegu. Była odwrócona kołami do góry i częściowo zakopana w mule. Strażakom i nurkom udało się ją wydobyć dopiero w niedzielę po godz. 14. Na powierzchnię samolot wyciągnęli za pomocą balonów wypornościowych.
Wrak przebadają eksperci z Komisji ds badania Wypadków Lotniczych. Postarają się ustalić co było dokładną przyczyną wypadku. Jak dowiedział się reporter TVN24 , według świadków pilot lądował na jeziorze przy włączonym silniku, na pełnych obrotach.
Czarna seria
Sobotni wypadek awionetki, to kolejna w ostatnich dniach katastrofa z udziałem małego samolotu. W piątek w miejscowości Pastewnik, w powiecie Kamienna Góra, rozbił się mały "Piper". Zginęły obie osoby, które leciały samolotem.
Dwa tygodnie wcześniej jedna osoba zginęła, a druga została ranna w wypadku awionetki koło Krosna. Tego samego dnia inny wypadek miał miejsce w Świdniku koło Lublina. Spadł tam samolot holujący szybowiec. Pilot na szczęście przeżył.
Źródło: TVN24, RMF FM
Źródło zdjęcia głównego: TVN24