2-letnia dziewczynka, która wczoraj uległa poparzeniom w płonącym samochodzie, jest w stanie stabilnym - informują lekarze. Najbardziej ucierpiała jedna z dłoni dziecka. We wtorek specjaliści zdecydują o kolejnych operacjach, by w przyszłości ręka dziewczynki mogła mogła funkcjonować normalnie - dowiedziała się reporterka TVN24.
Obecnie dziecko jest pod stałą obserwacją lekarzy na oddziale chirurgicznym i na bieżąco ma zmieniane opatrunki. Kiedy zostaną przeprowadzone wszystkie konieczne operacje rozpocznie się rehabilitacja, która może potrwać nawet wiele miesięcy.
Samozapłon
Do zdarzenia doszło w sobotę po południu w Komorowie w podwarszawskiej gminie Kampinos. Ojciec dziewczynki wrócił z pracy i zaparkował samochód przed domem. Wtedy dziecko zapytało, czy może pobawić się w aucie i weszło do środka.
Po chwili samochód stanął w płomieniach. Kiedy na pomoc przybiegli sąsiedzi, ojciec zdołał już wyciągnąć dziecko z płonącego się auta.
Centrala Lotniczego Pogotowia Ratunkowego otrzymała zgłoszenie o wypadku o 17:15. Na miejscu była 9 minut później. Jak tylko lekarze przygotowali dziewczynkę do transportu, zabrali ją do Warszawy. Spod szpitala wojskowego przy Szaserów karetką została przewieziona do placówki przy ulicy Niekłańskiej.
Dwulatka trafiła najpierw na oddział intensywnej terapii, a potem został przewieziona na operację na chirurgii. Kilka godzin później poinformowano, że życiu dziecka nie zagraża niebezpieczeństwo.
Policja nadal bada przyczyny wypadku. Wiadomo, że rodzice byli trzeźwi. Informację o tragedii dostaliśmy na Kontakt 24.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24