Wtorek pod znakiem gazu od rosyjskiej mafii. Burza wybuchła po programie TVN "Superwizjer", którego reporterzy ustalili, że Polska - pośrednio - kupowała gaz ziemny od Siemiona Mogilewicza, "ojca chrzestnego" z Sołncewa. O tym, kto stoi za dostawami miał wiedzieć polski rząd.
Politycy od lewa do prawa zareagowali gwałtownie - oskarżeniami, tłumaczeniem, wyjaśnieniami, a nawet zarzutami nierzetelności dziennikarskiej. Polska scena polityczna osiągnęła temperaturę wrzenia - i wykipiała w Magazynie 24 Godziny.
Według "Superwizjera", o tym, że za węgierską spółką Eural Trans Gaz (z którą umowę na gaz podpisało Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo) stał prominentny mafioso Siemon Mogilewicz mogli wiedzieć politycy i szefowie służb bezpieczeństwa. Trzej niezależni świadkowie potwierdzili reporterom, że o powiązaniach spółki wiedziała ABW oraz Kancelarie Prezydenta i Premiera. Według informatorów, wiedzę o tym, kto stoi za dostawami gazu posiadać miał premier Leszek Miller oraz Marek Siwiec, jeden z najbliższych współpracowników prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, ówczesny szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
"Eural? To tylko umowa spotowa" Pierwszy gość "Magazynu 24 Godziny" Leszek Miller zapewnił, że sam nic o Mogilewiczu nie wiedział, a jego rząd dbał jedynie o bezpieczeństwo energetyczne kraju. Kontrowersyjną umowę z Euralem zbagatelizował i przekonywał, że niewiele o niej nie wiedział - nawet kiedy prowadzący program Bogdan Rymanowski przypomniał mu, że szef ABW Barcikowski mówił o umowie z tą spółką na tajnym posiedzeniu Sejmu.
- Mój rząd koncentrował się na sprawach strategicznych, na renegocjacji umowy z Rosją jeszcze z 93 roku. Umowy fatalnej dla Polski (...) Gdyby jej nie renegocjowano, to albo zdusiłoby to wydobycie w Polsce, albo trzeba byłoby płacić za gaz niewykorzystany – przekonywał były premier. W jego opinii za renegocjację tej umowy ówczesnemu ministrowi transportu Markowi Polowi należy się medal, a dziennikarzom TVN - proces za "nierzetelny i niekompetentny materiał".
- Marek Pol jest bliski takiej decyzji, jak też. Rozumiem, że dziennikarz potrzebuje pieniędzy, bo ma rodzinę, ale są tego granice – stwierdził Leszek Miller. Jak dodał, musi się skonsultować z prawnikami, ale „miarka się przebrała”.
Siwiec: to insynuacje! W podobnym tonie wypowiadał się również Marek Siwiec. - Zawarte w reportażu informacje to insynuacje – atakował.
Na byłym szefie Biura Bezpieczeństwa Narodowego nie zrobiły wrażenia zawarte w materiale dziennikarzy doniesienia, że ludzie reprezentujący bossa mafii Siemiona Mogielewicza przyjeżdżali do Pałacu Prezydenckiego. Mieli tam rozmawiać właśnie z Siwcem. - Nie wiem czy z kimś rozmawiali, ze mną na pewno nie - zapewniał w „Magazynie 24 Godziny” Marek Siwiec, obecnie europarlamentarzysta.
"Superwizjer": możemy bronić materiału przed sądem Reporterzy „Superwizjera” obstają przy swoim i zapowiadają, że sądowych procesów się nie boją. – Pracowaliśmy nad tym materiałem bardzo długo i oczywiście że będziemy walczyć w sądzie – zapowiedział Przemysław Wojciechowski, współautor reportażu.
Dziennikarz zwrócił się także do premiera Millera, aby nie kwestionował wszystkich informacji zawartych w materiale. - Raport NIK, kwestionowany przez Leszka Millera dlatego, że robił go człowiek o nie takich jak trzeba poglądach politycznych [były premier wypowiedział się o raporcie, że "jest nieobiektywny" - przyp. red.] wskazywał wyraźne niedociągnięcia rządu Millera. Te niedociągnięcia spowodowały, że w wyniku renegocjacji umowy umożliwiono wejście współpracownika, którym okazała się mafia – argumentował wzburzony Wojciechowski.
Wasserman: PiS nie przedłużał kontraktu, zawarł nowy Zbigniew Chlebowski z PO jeszcze rano jako głównego winowajcę wskazał jednak nie SLD, a PiS. Według niego, to za rządów PiS przedłużony został kontrakt na dostawy z Eural Trans Gas, którą - według ustaleń dziennikarzy programu "Superwizjer" TVN - kontrolował Siemion Mogilewicz.
Zbigniew Wassermann, kolejny gość Magazynu 24 Godziny skomentował sprawę krótko mówiąc, że PiS nie przedłużał kontraktu na dostawę gazu, ale zawarł nową umowę z zupełnie innym podmiotem.
- PGNiG zawarło nowy kontrakt na dostawy gazu nie z Eural Trans Gas, a z RosUkrEnergo - wyjaśniał Wasserman. Były koordynator ds. specsłużb przekonywał też, że wbrew informacjom dziennikarzy „Superwizjera” za RosUkrEnergo nie stał już Mogielewicz.
Wassermann skorzystał również z okazji i odparował cios PO. – Poprzedni rząd uznał za priorytet swoich rządów bezpieczeństwo energetyczne państwa. A Premier Tusk w swoim expose bardzo mało mówił na temat bezpieczeństwa energetycznego – podkreślił polityk PiS.
Co ujawnił "Superwizjer"?
"Superwizjer" ujawnił kulisy misternie utkanego schematu dostaw gazu do Polski, gdzie za legalnymi firmami stała potężna rosyjska organizacja przestępcza. Chodzi o kontrakt zawarty pięć lat temu między węgierską spółką Eural Trans Gaz a Polskim Górnictwem Naftowym i Gazownictwem. Za zarejestrowaną na Węgrzech firmą miał stać prominentny rosyjski mafioso Siemon Mogilewicz. Cała konkurencja, różnymi sposobami, została wyeliminowana. Dochodziło nawet do strzelanin i prób zabójstwa. W ten sposób przez wiele miesięcy do naszego kraju płynął gaz od rosyjskiej mafii.
Kiedy wyszło na jaw, że firma jest przykrywką mafii, Mogilewicz zareagował błyskawicznie. Na miejscu skompromitowanego Eural-Trans-Gasu pojawiła się firma Ros-Ukr-Energo. Mimo że oficjalnie Mogilewicza nie było wśród jej właścicieli, znaleźli się tam ludzie, którzy piastowali kierownicze funkcje w Eural-Trans-Gasie - zaufani ludzie Mogilewicza.
"Superwizjer": rząd wiedział! Reporterzy Superwizjera TVN dotarli do osób, które twierdzą, że o tym, kto stoi za dostawami gazu dla Polski wiedział polski rząd, polskie instytucje zajmujące się energetycznym bezpieczeństwem kraju, polskie organa bezpieczeństwa. Dlaczego mimo to zdecydowały się na ofertę wielkiego mafiosa? Czy w grę wchodziły łapówki? Czy chodziło „tylko” o to, by nie drażnić wschodniego sąsiada? - pytali reporterzy programu.
Źródło: TVN24, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl