To najważniejsze wydarzenie w dziedzinie ekologii w tym roku. W Poznaniu rozpoczyna się w poniedziałek 14. Konwencja Klimatyczna ONZ, która ma wylać fundament pod "porozumienie ponad podziałami", czyli wspólne stanowisko, które pozwoli uporać się światu z problemem globalnego ocieplenia.
Takie porozumienie jest konieczne, ale i bardzo drogie. Czy świat, pogrążony dziś w kryzysie gospodarczym, stać na gigantyczny wydatek związany z walką z ociepleniem klimatu?
Ostatnia prosta
To pytanie - nawet jeśli nie wprost - na pewno pojawi się na szczycie w Poznaniu, który jest najbardziej prestiżowym spotkaniem, jakie zorganizowano w III RP.
Konwencja ma przynieść kluczowe ustalenia dotyczące m.in. redukcji emisji dwutlenku węgla przez wszystkie państwa świata. Finał i konkretne decyzje w tej sprawie mają zapaść na następnym szczycie, który już za rok w Kopenhadze. Poznań to jednak bardzo ważny przystanek w drodze po kompromis.
- Politycy, ministrowie środowiska krajów, które biorą udział w Konferencji, spotkają się po raz pierwszy i ostatni przed szczytem w Kopenhadze i powinni ustalić polityczne podstawy nowego porozumienia - mówił podczas konferencji przed rozpoczęciem szczytu Yvo de Boer, sekretarz wykonawczy UNFCCC, organizator Szczytu Klimatycznego COP 14.
Namacalnym efektem poznańskiej konwencji ma być dokument, który będzie podstawą w negocjacjach na temat nowego porozumienia klimatycznego.
Horror dla natury
Według wstępnych propozycji światowa gospodarka miałaby zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych o 20-30 procent do 2020 roku, a nawet o 80 procent do 2050 roku.
Tak radykalne kroki są zdaniem naukowców niezbędne, by globalne ocieplenie nie przekroczyło 2 stopni Celsjusza w najbliższych kilkunastu latach. Gdyby to się nie udało, świat czeka klimatyczny horror - powodzie, susze, huragany, zatapianie terenów nadmorskich.
Kosztowna walka w dobie kryzysu
Nie ma szans, by skłonić do redukcji emisji dwutlenku węgla Indie czy Chiny. Dla tych krajów bogiem jest wzrost gospodarczy, a nie ochrona klimatu, więc nie zgodzą się one podpisać porozumień je ograniczających. Dokumenty mają sens tylko wtedy, gdy podpisują się pod nimi wszystkie najważniejsze państwa świata. prof. Shmuel Oren z Uniwersytetu Berkeley
Walka z klimatem będzie bardzo droga, a przez to rozmowy na temat jak ją prowadzić, niezwykle trudne. Cięcia w emisji CO2 to wielkie zmiany dla gospodarki, a zmiany w gospodarce to gigantyczne koszty. I dlatego wielu ekspertów powątpiewa w to, że konferencje w Poznaniu i Kopenhadze zbawią świat.
- Nie ma szans, by skłonić do redukcji emisji dwutlenku węgla Indie czy Chiny. Dla tych krajów bogiem jest wzrost gospodarczy, a nie ochrona klimatu, więc nie zgodzą się one podpisać porozumień je ograniczających. Dokumenty mają sens tylko wtedy, gdy podpisują się pod nimi wszystkie najważniejsze państwa świata – mówi wprost prof. Shmuel Oren z Uniwersytetu Berkeley w "Polsce".
Dziewięć tysięcy gości
Konferencja, którą otworzą premierzy Polski Donald Tusk i Danii Anders Fogh Rasmusen potrwa do 12 grudnia. Organizatorzy spodziewają się, że w Poznaniu pojawi się około dziewięciu tysięcy gości.
Przez pierwsze dziesięć dni pracować będą przede wszystkim eksperci. Najważniejsze tak pod względem merytorycznym, jak i organizacyjnym będą ostatnie dwa dni. Wtedy właśnie w Poznaniu pojawią się premierzy, prezydenci i ministrowie środowiska ze 150 państw.
Uczestników i gości szczytu wozić będą po Poznaniu wypożyczone z Niemiec autobusy z napędem hybrydowym, a pilnować 1000 policjantów i żołnierze ONZ (teren Międzynarodowych Targów Poznańskich ma status eksterytorialny).
Źródło: PAP, "Gazeta Wyborcza", "Polska"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24