To on dowodził patrolem, który został ostrzelany przez talibów. Został ranny, ale walczył nadal. - Z bronią w ręku został do końca - wychwalał chorążego Dariusza Zwolaka minister Bogdan Klich. "Do końca", czyli do miejsca, w którym leżało ciało zastrzelonego kapitana Daniela Ambrozińskiego. Decyzja żeby do niego dotrzeć mogła kosztować najdrożej - gdyby nie wielkie doświadczenie, chorąży sam najpewniej by zginął.
Dariusz Zwolak, dowódca mieszanego patrolu, który w poniedziałek został zaatakowany przez około 100 talibów w Adżiristanie na północnym-zachodzie "polskiej" prowincji Ghazni, dziś dochodzi do zdrowia. W walkach został ranny. Ale swoimi żołnierzami dowodził mimo odniesionych ran. Minister Bogdan Klich i Dowódca Operacyjny Sił Zbrojnych Bronisław Kwiatkowski w środę mówili o dowódcy zgodnie: - To przykład, wzór żołnierza Wojska Polskiego. Ranny walczył do końca - podkreślał minister.
W ogniu
Zwolak, musiał poniedziałkowego poranka podejmować najtrudniejsze decyzje. Gdy zobaczył, że jeden z jego żołnierzy jest ranny, błyskawicznie pospieszył z pomocą. - Zdecydował o ewakuacji kapitana Ambrozińskiego do miejsca, które umożliwiało reanimację. Wezwał także ratownika medycznego. Po podjętej próbie reanimacji stwierdził, że oficer nie żyje - relacjonował w środę gen. Bronisław Kwiatkowski.
W tym samym czasie śmigłowce medyczne MEDEVAC-u ewakuowały już innych poszkodowanych. Przeniesienie kapitana Ambrozińskiego, ze względu na bardzo silny ostrzał, nie było możliwe. To był najtrudniejszy moment. Na rozkaz Zwolaka ciało polskiego oficera ukryto w zagłębieniu. - Po to by nie mógł być celem oddziaływania przeciwnika - tłumaczył generał Kwiatkowski. Chorąży wrócił do swoich żołnierzy.
Kiedy na miejscu pojawiły się Siły Szybkiego Reagowania (QRF), a wszyscy nasi żołnierze byli już bezpieczni, ranny dowódca postanowił, że wróci po ciało kapitana. Śmigłowiec podleciał około 500 metrów od miejsca, w którym je pozostawiono. - Chorąży zabrał ze sobą czterech żołnierzy i pod ogniem przeciwnika poszedł po ciało - mówił generał Kwiatkowski.
Pułapka i pewność
Gdy przybyli na miejsce, spostrzegli, że ktoś najprawdopodobniej podmienił zwłoki (głowa przykryta była kamizelką).
Gdyby nie olbrzymie doświadczenie naszych żołnierzy, prawdopodobnie ofiar po naszej stronie byłoby więcej. - Leżące wokół zawleczki od granatów pozwalały przypuszczać, że to pułapka przygotowana na tych, którzy ciało próbowaliby podnieść - tłumaczył Dowódca Operacyjny. Żołnierze, z chorążym Zwolakiem na czele, wycofali się.
Ale po chwili wrócili. Dowódca chciał mieć absolutną pewność, że nie popełnił błędu. Dopiero gdy jej nabrał, dał rozkaz powrotu do śmigłowca.
Ciało kapitana Daniela Ambrozińskiego znaleziono, po akcji poszukiwawczej (rozpoczęła się w poniedziałek), dopiero we wtorek nad ranem polskiego czasu.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/fot.PAP