Policja wypuściła podejrzanego o wtorkowy napad na nastolatka w Piekarach Śląskich. Mężczyzna był podejrzany o pobicie i wycięcie na twarzy nastolatka nazwy klubu piłkarskiego, ale poszkodowany go nie zidentyfikował.
W trakcie czynności okazania policja nie uzyskała dodatkowych informacji, gdyż poszkodowany piętnastolatek nie wskazał podejrzanego jako sprawcy. - W związku z tym, że mężczyźnie nie postawiono zarzutów, należało go zwolnić z aresztu - mówi nadkom. Janusz Jończyk ze śląskiej policji.
Zatrzymany 20-latek był już wcześniej znany policji. Pasował też do podanego po napadzie na nastolatka rysopisu. - Został zatrzymany, bo istniała obawa, że może się ukrywać - powiedział Jończyk.
Podkreślił też, że zwolnienie mężczyzny nie jest równoznaczne z wykluczeniem go z kręgu podejrzewanych. Policjanci w dalszym ciągu będą zbierać materiał dowodowy, by ustalić sprawców napadu.
Psycholog bada sprawę
Podczas okazania obecny był psycholog, który teraz wypowie się czy pokrzywdzony rzeczywiście nie rozpoznał zatrzymanego, czy też mógł ze strachu odmówić wskazania oprawcy.
Policja nadal bada dwie wersje wydarzeń. Pierwszą z nich jest ta wskazana przez poszkodowanego chłopca, że do zdarzenia doszło ok. 8.30 na ulicy Jana Pawła II w rejonie Dworca PKM w Piekarach Śląskich. Druga, że napad mógł się wydarzyć w zupełnie innym miejscu.
We wtorek trzech mężczyzn napadło nastolatka w drodze do szkoły. Ostrym narzędziem - najpewniej żyletką - pocięli mu twarz. "Napisali" na czole litery mogące kojarzyć się z identyfikacją klubową kibiców piłkarskich.
Chłopiec, uczeń szkoły specjalnej, trafił do szpitala. Po opatrzeniu ran 15-latek jeszcze tego samego dnia wrócił do domu. Choć lekarz zakwalifikował jego rany jako lekkie, wiadomo już, że ich skutki będą trwałe.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24