Zdarzenia publiczne mają swoją dynamikę, swoją spontaniczność. Lech Wałęsa musi liczyć się z tym, że jego działalność, jego słowa będą oceniane przez opinię publiczną - mówił w "Faktach po Faktach" Konrad Szymański. Wiceszef MSZ skomentował incydent podczas przemówienia Donalda Trumpa, gdy część publiczności wybuczała i wygwizdała byłego prezydenta Rzeczpospolitej.
W środę i czwartek Donald Trump przebywał w Warszawie. Spotkał się z prezydentem Andrzejem Dudą, po czym rozmawiał z przywódcami krajów Europy Środkowej i Wschodniej na szczycie Trójmorza. Przed odlotem do Hamburga, na spotkanie szefów państw G20, wygłosił przemówienie na placu Krasińskich.
W jego trakcie Trump zwrócił się z podziękowaniami do gospodarzy. Swoje słowa skierował najpierw do prezydenckiej pary Andrzeja i Agaty Dudy, następnie zwrócił się do Beaty Szydło, której "bardzo szczególnie dziękował", a następnie powiedział: "Jesteśmy bardzo zadowoleni, że były prezydent Lech Wałęsa, tak słynny jako lider "Solidarności", również dołączył do nas dzisiaj".
"Wałęsa nie stoi z boku"
Część zebranej na placu publiczności dała wyraz swojej niechęci do byłego prezydenta, bucząc i gwiżdżąc.
- To było żywe spotkanie, z żywą opinią publiczną. Osoby, które spotkały się z taką reakcją, również nie hamują się w swoich działaniach publicznych. Mam na myśli też Lecha Wałęsę, niestety - powiedział Szymański, komentując sytuację, która miała miejsce na placu Krasińskich.
- Wałęsa nie stoi z boku, angażuje się bardzo silnie, w ostatnich miesiącach nawet silniej niż do tej pory, więc musi się liczyć z tym, że będzie się to spotykało z reakcją opinii publicznej - dodał Szymański.
Pytany, czy jego zdaniem było to odpowiednie miejsce do demonstrowania w ten sposób swoich poglądów, i czy nie przeszkadzały mu gwizdy i buczenie, odpowiedział: - Gdybyśmy mieli do czynienia z mszą, to pewnie by mi przeszkadzało. To nie była msza, to było spotkanie polityczne, na którym padło to nazwisko, które (Wałęsa - red.) u wielu ludzi budzi bardzo silne emocje negatywne. Myślę, że to dla nikogo nie powinno być zaskoczeniem.
Na uwagę, że Lech Wałęsa nie wprosił się na to spotkanie, ale był gościem zaproszonym przez stronę amerykańską, Szymański stwierdził: - To nie ma żadnego znaczenia. Zdarzenia publiczne mają swoją dynamikę, swoją spontaniczność.
Rosyjskie ceny gazu "z sufitu"
Na uwagę dziennikarza, że wizyta Trumpa w Warszawie, nie przyniosła konkretów - na przykład nie zostało podpisane porozumienie w sprawie dostaw amerykańskiego gazu, Szymański odpowiedział: - Nie jestem przekonany, czy zabezpieczeniem dostaw gazu z USA, czy jakiegokolwiek innego gazu dla Europy Środkowej będzie porozumienie międzyrządowe. Być może tak, być może nie.
- Ta sprawa dzisiaj wydaje się nie budzić już żadnych kontrowersji, głównie z uwagi na to, że Polska sama - przy pewnym wsparciu Unii Europejskiej - ale sama zadbała o to, żeby przygotować infrastrukturę zdolną do tego, żeby przyjąć nierosyjski gaz - powiedział wiceszef MSZ.
- Rosja w tej części Europy dyktuje ceny gazu całkowicie wzięte z sufitu. Może to robić tylko z uwagi na swoją monopolistyczną pozycję - podkreślił. - I jedynym rozwiązaniem tego problemu jest stworzenie sytuacji, w której będzie dostępny gaz z innych źródeł - dodał Szymański.
"Chcemy lepszej Unii"
Wiceminister zapytany, czy Inicjatywa Trójmorza ma stanowić wewnątrzunijną konkurencję wobec - na przykład - ściślejszej integracji państw strefy euro, stanowczo zaprzeczył.
- W żadnym wypadku. Wszystkie kraje Trójmorza są członkami Unii Europejskiej. Co więcej, są znacznie bardziej przekonane do sensu projektu integracyjnego niż wiele stolic tak zwanej starej Europy - stwierdził wiceminister. - Trójmorze jest próbą stworzenia formatu, który pomoże integracji, odnowi ją - dodał.
- W żadnym wypadku nie jest to ani alternatywa, ani konfrontacja, ani jakaś forma zastępcza. My chcemy po prostu lepszej Unii - posumował Szymański.
Autor: azb//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24