Gdyby Prawo i Sprawiedliwość zaproponowało ten program na dwa tygodnie przed wyborami, to można by było powiedzieć, że to jest szach mat - powiedział w "Faktach po Faktach" politolog profesor Marek Migalski, komentując zapowiedź waloryzacji świadczenia 500 plus do 800 złotych. Ekspert ocenił, że wyjście z tym pomysłem teraz, pozwoliło opozycji "mniej czy bardziej skutecznie rozbroić tę bombę, która była pod opozycję podłożona".
Podczas jednej z konwencji Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński ogłosił, że od przyszłego roku świadczenie wychowawcze 500 plus zostanie podniesione do 800 zł. Niedługo później lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk zaproponował, aby przyjąć decyzję o waloryzacji 500 plus przed wyborami, by obowiązywała na 1 czerwca. Rządzący wypowiadają się jednak krytycznie o propozycji Tuska.
Czytaj także: 800 plus zamiast 500 plus. Wszystko, co trzeba wiedzieć
Politolog: pozwolił opozycji rozbroić tę bombę, która była pod opozycją podłożona
Politolog profesor Marek Migalski komentował w "Faktach po Faktach" w TVN24 zapowiedzi Kaczyńskiego i reakcję Tuska.
- Gdyby Prawo i Sprawiedliwość zaproponowało ten program na dwa tygodnie przed wyborami, to można by było powiedzieć, że to jest szach mat - ocenił. Pytany, dlaczego zatem teraz pojawiła się ta zapowiedź, odparł: - Być może uznano, albo mówiąc konkretnie Jarosław Kaczyński uznał, że to jest dobry termin. Już wiemy, że nie.
- Wiemy, że termin nie jest dobry, dlatego że pozwolił opozycji – zwłaszcza najsilniejszej formacji, czyli Platformie Obywatelskiej, Koalicji Obywatelskiej - mniej czy bardziej skutecznie rozbroić tę bombę, która była pod opozycją podłożona - wyjaśniał ekspert.
Zdaniem Migalskiego "ten termin musiał zostać wymuszony przez coś". - Albo przez niekorzystne wydarzenia w polskiej polityce, albo przez niefrasobliwość lidera, że on uznał, że to jest dobry pomysł, choć być może doradcy sugerowali, że termin nie jest najlepszy - dodał.
"Platforma będzie musiała za to zapłacić"
Gość TVN24 wraził też przekonanie, że zapowiedziany przez PO projekt ustawy w sprawie przyspieszenia zwiększenia świadczenia "zostanie zamrożony w zamrażalce pani Witek i w ten sposób zostanie rozbrojona ta bomba".
- Politycy Platformy Obywatelskie będą mogli mówić w kampanii wyborczej, że obietnice PiS-u po wyborach są niewiarygodne, dlatego że sama Platforma proponowała zrobić to przed wyborami. W tym znaczeniu to jest zysk i doceniam spryt tego posunięcia. Natomiast Platforma będzie musiała za to zapłacić, dlatego że ogromna część jej wyborców nie chce tej podwyżki - kontynuował.
Migalski był także pytany, na ile Konfederacja i Polska 2050 - które opowiedziały się przeciwko waloryzacji - mogą przejąć część elektoratu PO.
- Tego nie jestem w stanie ocenić. Jak rozumiem zdecydowana większość wyborców Platformy pozostanie przy Platformie, bez względu na to, co Donald Tuk powie. Zwłaszcza, że – jak rozumiem – oni się domyślają, że to tylko manewr polityczny, a nie rzeczywista zdrada wolnorynkowych ideałów - powiedział politolog.
- Ze strony Szymona Hołowni to oczywista gra na zagospodarowanie tych liberalnych wyborców Platformy, którzy zniechęcając się po tej propozycji Donalda Tuska do Platformy Obywatelskiej, jednak nie będą chcieli zagłosować na Konfederację. Więc myślę, że to jest bardzo sprytny ruch ze strony Szymona Hołowni i reakcja na reakcję Donalda Tuska na propozycję Jarosława Kaczyńskiego. Bardzo ciekawa rozgrywka - ocenił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24