- Oni będą ogłaszać pomoc dla powodzian, chwalić się pomysłami, jak to rozdają kasę ludziom. A my co? Wśród swoich i o swoich - mówi reporterce "Faktów" TVN Arlecie Zalewskiej jeden z polityków PiS-u, który zna kulisy decyzji Jarosława Kaczyńskiego. Inny dodaje: "Oni praca u podstaw dla Polaków, a my na partyjnej imprezie. Na to nie mogliśmy pozwolić". Jak wynika z naszych nieoficjalnych informacji, kluczowe dla PiS-u było zwołanie przez Donalda Tuska specjalnego posiedzenia rządu w najbliższą sobotę. To tego dnia miał odbyć się - dawno zapowiadany - kongres Prawa i Sprawiedliwości.
Zamiast tego PiS na ten dzień ma zwołać w Sejmie "wysłuchanie publiczne" dotyczące powodzi. To ma być konferencja z udziałem polityków i ekspertów, którzy będą dyskutować i wytykać błędy rządzącym. Kongres przesunięto na 12 października.
"Dodatkowe dwa tygodnie na ostateczną decyzję"
Kongres PiS-u to miało być najważniejsze polityczne wydarzenie tego roku. Do Przysuchy mieli zjechać liderzy partii, najważniejsi politycy i działacze. To tam Jarosław Kaczyński miał pokazać nowy, odmłodzony PiS, który ma zmienić partię od środka. I to tam miał ogłosić formalne wchłonięcie przez PiS polityków Suwerennej Polski.
- Jesteście dogadani? - pytam polityka Suwerennej Polski. Krzywiąc się, odpowiada: - Dzięki przeniesieniu kongresu mamy jeszcze dodatkowe dwa tygodnie na ostateczną decyzję.
Pytam dalej, tym razem polityków PiS-u: Czy te kadrowe zmiany i ustalenia są już gotowe? -Jesteśmy w procesie - mówi jeden. Drugi potwierdza: - Ciągle trwa przepychanka, kto kogo wciśnie do nowego zarządu, ale gdyby kongres odbywał się w sobotę, szef by ich przycisnął. Musieliby się dogadać.
"To byłoby dla nas polityczne samobójstwo"
O nowej strukturze partii, której powstanie wywołuje spory, już wcześniej pisały media. Ma powstać Rada Nadzorcza partii, złożona ze starych polityków PiS-u, i nowy zarząd, na którego czele ma stanąć Mariusz Błaszczak, a w którego skład mają wejść młodzi, znani i aktywni politycy. Ich prezentacja miała odbyć się właśnie na kongresie w Przysusze. - I teraz niech pani sobie wyobrazi, my dyskutujemy o partii, chwalimy się i robimy sobie selfie z nowymi twarzami PiS-u. A w tym samym czasie Tusk przepytuje ministrów z pomysłów dla powodzian - mówi nam polityk z władz partii. - To byłoby dla nas polityczne samobójstwo - dodaje.
Donald Tusk, zwołując specjalne posiedzenie rządu na sobotę, zaskoczył Jarosława Kaczyńskiego, być może przy okazji rzucając mu koło ratunkowe i dając czas na poukładanie sytuacji w partii. W sobotę ministrowie mają przedstawić kolejne pomysły na pomoc powodzianom i zgłosić ewentualne poprawki do już złożonych projektów.
Jarosław Kaczyński wyciągnął lekcję z demonstracji, którą pod hasłem "StopPatoWładzy" zorganizował w sobotę, 14 września, w Warszawie. Gdy Polacy mierzyli się z wielką wodą, ratując swoje domy, ewakuując siebie i rodzinę albo na wałach przerzucając worki z piaskiem, Jarosław Kaczyński na politycznym wiecu koncentrował się na Donaldzie Tusku, nawet słowem nie wspominając o tym, co dzieje się na Dolnym Śląsku. - Widziała pani zdęcia z tej manifestacji, jakie nasi posłowie zamieszczali w mediach społecznościowych? - pyta mnie jeden z polityków PiS-u. - Przecież to był wstyd - dodaje. Chodzi o zdjęcia, na których roześmiani posłowie PiS-u fotografowali się wśród swoich zwolenników. W tym samym czasie media pokazywały przerażone twarze mieszkańców z zalanych i zagrożonych powodzią terenów.
Źródło: "Fakty" TVN
Źródło zdjęcia głównego: Leszek Szymański/PAP