Marek Falenta jako skazany nie jest do końca wiarygodny, ale to nie zwalnia państwa polskiego od obowiązku weryfikacji tych informacji - podkreślił w "Rozmowie Piaseckiego" były szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego Paweł Wojtunik. Dodał, że dzisiaj rządzący mają "władzę totalną w sektorze bezpieczeństwa" i "pełne instrumentarium, żeby tę sprawę wyjaśnić".
"Gazeta Wyborcza" opublikowała w środę fragmenty listu, który skazany na 2,5 roku w aferze podsłuchowej Marek Falenta miał napisać w lutym do prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego. "Liczyłem, że wielka sprawa, do jakiej się przyczyniłem, zostanie mi zapamiętana i po wygranych wyborach załatwiona niejako z urzędu. Zresztą taka była obietnica Panów z CBA" - czytamy w publikacji cytującej treść listu biznesmena.
Wojtunik: władza ma dzisiaj wszystkie instrumenty, żeby wyjaśnić tę sprawę
W czwartek gościem "Rozmowy Piaseckiego" w TVN24 był Paweł Wojtunik, były szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Pytany, czy podejrzewa, że Falenta pisze prawdę o udziale polityków PiS w procederze nagrywania polityków, odparł: - Nie mam instrumentów, żeby to zweryfikować.
- Natomiast dzisiaj władze państwowe mają władzę totalną w sektorze bezpieczeństwa i w związku z tym mają pełne instrumentarium, żeby tę sprawę wyjaśnić. I tylko od nich zależy, czy to wyjaśnią, czy nie.
Jak wskazywał Wojtunik, "wystarczy, żeby prokurator generalny czy koordynator [do spraw służb specjalnych - przyp. red.] zwołał swoich kolegów do jednego pokoju".
- Mam na myśli funkcjonariuszy CBA i ABW, którzy mieli kontakt z Falentą; zaprzyjaźnionego dziennikarza Cezarego Gmyza, który udostępniał, publikował nagrania; i wreszcie choćby prezesa telewizji publicznej. To są wszystko koledzy z jednej paczki, z jednej ekipy. Wystarczy zapytać tych ludzi: skąd mieliście nagrania? - podkreślił.
- To jest kwestia wiarygodności państwa polskiego, czy jest w stanie to zweryfikować, czy nie - dodał były szef CBA.
Wojtunik: to, że Falenta jest skazany, nie zwalnia państwa z obowiązku weryfikacji jego informacji
Wojtunik był też pytany, czy Falenta - tak jak pisał w liście do Kaczyńskiego - współpracował z CBA. - Nie mogę tego ani potwierdzić, ani temu zaprzeczyć - odpowiedział.
Dodał jednocześnie, że "to jest sytuacja kuriozalna, kiedy osoba chce uchodzić za współpracownika służb". - Ja takiej sytuacji nie znam - podkreślił. - Falenta rzuca bardzo poważne oskarżenia, na które ja dzisiaj - jako były szef CBA - nie potrafię odpowiedzieć - dodał.
Gość "Rozmowy Piaseckiego" przyznał, że "oczywiście Falenta jako skazany nie jest do końca wiarygodny". - Ale to, że jest skazany, że opowiada rzeczy niewiarygodne, dla niektórych może nawet fantastyczne, nie zwalnia państwa polskiego od obowiązku weryfikacji tych informacji - zaznaczył Wojtunik.
"Ta sprawa stała się sprawą najważniejszą w momencie wybuchu afery taśmowej"
Były szef CBA mówił, że "pierwszy raz o istnieniu Marka Falenty dowiedział się tuż po wybuchu afery taśmowej".
- Służby specjalne, policja, CBA na co dzień utrzymują kontakt z wieloma, wieloma osobami. Często są to osoby anonimizowane. Szefowie instytucji są informowani o sprawach najważniejszych. Ta sprawa stała się sprawą najważniejszą w momencie wybuchu afery taśmowej. Byłem jedną z pierwszych osób, która wskazała i ABW, i prokuraturze, o jaką osobę może chodzić, że może to być Marek Falenta - dodał.
Podkreślał też, że przed wybuchem afery podsłuchowej "nie było mowy o jakichkolwiek nagraniach".
"Po pięciu latach od wybuchu tej afery również nabieram pewnych wątpliwości"
- Mogę mówić jedynie o swojej wiedzy, swoich zastępców. Po pięciu latach od wybuchu tej afery również nabieram pewnych wątpliwości, czy wszyscy w tej sprawie, tak jak ja, byli lojalni wobec państwa, czy może byli równolegle lojalni wobec innych osób czy polityków - zaznaczył były szef CBA.
- Mówię o swoich podwładnych i innych osobach, które w tej sprawie występowały - dodał Wojtunik.
Autor: ads//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24