Przez ponad dziesięć lat Roman Kutzner regularnie oddawał krew na leki dla chorych na hemofilię i ciężarnych kobiet. Mężczyzna przez cały ten okres był zakażony wirusem HCV. O tym fakcie od początku wiedzieli lekarze, jednak nie sam zainteresowany.
Od 1991 r. Roman Kutzner oddawał osocze niezbędne do produkcji leków dla chorych na hemofilię i ciężarnych kobiet. W tym czasie każde badanie jego krwi wykrywało w niej obecność przeciwciał wirusa HCV - wywołującego zapalenie wątroby typu C.
- Oddałem około 10 litrów krwi i 20 litrów osocza - wyznaje krwiodawca. - Nie miałem pojęcia co to jest. Lekarz mi powiedział, że to termin medyczny i tyle - dodaje.
Stacja o wszystkim wiedziała
Stacja krwiodawstwa od początku wiedziała o wirusie w organizmie mężczyzny. Wydała także zaświadczenie, w którym potwierdza, że od 1991 roku wiedziała o jego obecności. - Osocze nie trafiało do lecznictwa, tylko było przerabiane - wyjaśnia Michał Zamolski z Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Łodzi.
Z wyjaśnień stacji wynika także, że wszyscy nosiciele HCV, u których wykryto obecność wirusa, byli natychmiast kierowani na leczenie. Dokumenty jakie posiada chory pokazują, że takiego skierowania nie otrzymał.
Dowiedział się sam
Kutzner do szpitala z dolegliwościami wątroby zgłosił się sam. Stwierdzono u niego wówczas marskość tego narządu w wyniku czego przeszedł długą chemioterapię. Teraz mężczyzna chce się zgłosić do pełnomocnika chorych jako świadek zaniedbań w służbie zdrowia, tak aby "podobne błędy nie miały miejsca".
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24