Nie wszystkim wybór Jerzego Buzka na szefa PE się opłacił. Pierwszym "stratnym" okazał się poseł Lewicy Marek Wikiński, który właśnie przegrał zakład z premierem. Parlamentarzysta nie wierzył w szanse Buzka i dlatego teraz - honorowo - będzie musiał za niewiarę zapłacić. Całą miesięczną pensją. - Słowo się rzekło. Pieniądze trafią na cel charytatywny - zadeklarował już Wikiński.
W maju Donald Tusk na konwencji PO powiedział, że jeżeli Platforma wygra wybory do PE i zdobędzie dużo mandatów, to on "gwarantuje, że będziemy mieli przewodniczącego PE". - Gdybym dzisiaj miał przyjmować zakłady, to szefem Parlamentu Europejskiego w przyszłej kadencji będzie Jerzy Buzek - mówił wtedy premier.
"Kobyłka u płota". Pensja w Caritasie?
Odpowiedź przyszła szybko. Na piśmie. W liście przesłanym do Kancelarii Premiera poseł Lewicy Marek Wikiński zadeklarował gotowość do przyjęcia zakładu i zaoferował, że w przypadku przegranej zrezygnuje ze swojej miesięcznej pensji posła (9892,30 zł). Przegrana stała się faktem, a poseł honorowo podtrzymał deklarację.
- Podjąłem publiczne zobowiązanie, słowo się rzekło - kobyłka u płota. Już dziś zapraszam na sierpniowe posiedzenie Sejmu, by słowo ciałem się stało, a należne środki finansowe zostały przekazane na cel charytatywny. Jeżeli premier Tusk nie wskaże takiego celu, to przekażę pieniądze na Caritas w Radomiu - zapowiedział Wikiński. Na koniec pogratulował Jerzemu Buzkowi wyboru na szefa europarlamentu.
Z gratulacjami pospieszył też lider SLD Grzegorz Napieralski. - Gratulujemy panu profesorowi Buzkowi, cieszymy się, że to, co było dogadywane przez tyle tygodni, zakończyło się dla Polski sukcesem. (...) Ten wybór to duże wydarzenie dla naszego kraju, dla Polaków, ale dopiero początek walki Polski o ważne stanowiska w UE - zaznaczył.
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/PAP