Kolejny dzień procesu ws. Nanghar Khel przynosi nowe informacje na temat ostrzału wioski. Jak zeznał żołnierz innego plutonu, niż żołnierze oskarżeni w tej sprawie, jego dowódca odmówił tego dnia otwarcia ognia w kierunku wioski. Miał to zrobić po sprawdzeniu współrzędnych celu, które przekazali mu oskarżeni ppor. Łukasz Bywalec oraz chor. Andrzej Osiecki na "kawałku papieru".
Mariusz Sz. latem 2007 r. był w Afganistanie pomocnikiem dowódcy plutonu posiadającego na stanie moździerz M-98. Jak relacjonował w sądzie, feralnego dnia był w rejonie wioski Nangar Khel w ramach sił szybkiego reagowania QRF (Quick Reaction Force).
"Dowódca zrobił wielkie oczy"
Według Mariusza Sz., gdy wraz z innymi rozstawiał się w rejonie wioski Nangar Khel, do jego przełożonego podjechał ppor. Łukasz Bywalec "Bolec" oraz chor. Andrzej Osiecki "Osa" i wręczyli porucznikowi kawałek papieru. Trochę go to zdziwiło, bo nie widział wcześniej w Afganistanie, ani na innych misjach, by dane do wykonywania zadania przekazywać na czymś takim. - Nie słyszałem wymiany zdań. Na kartce, którą przywieźli były gridy (współrzędne), gdzie mieliśmy otworzyć ogień z M-98. Wprowadzono je do laptopa. Na podstawie Falcona (programu graficznego przedstawiającego mapy i zdjęcia lotnicze tzw. Falcon View) stwierdzono, że to wypada w środku wioski - powiedział świadek.
- Dowódca "zrobił wielkie oczy" i powiedział, że tego nie wykonamy - relacjonował wojskowy. Wskazał, że porucznik "wysłał po AFTSie" (komputerowym systemie łączności satelitarnej przypominającym komunikator internetowy) do Centrum Operacji Taktycznych (Tactical Operations Center) informację, że "ignoruje przekazane cele".
Wystrzelił inny moździerz
- Nie widziałem żadnych ruchów przeciwnika, było spokojnie - ocenił świadek. - Nagle usłyszeliśmy strzały z moździerza LM-60, jakieś 200-300 metrów od nas. (...) To nie był jeden strzał ani dwa; nie liczyłem, ale cały szereg. Trwało to krótko, więc strzelano serią - dodał.
Pytany czy w dniu zdarzenia był plan ognia dla M-98 świadek powiedział, że nie wie. Jego zdaniem, zwierzchnik oskarżonych żołnierzy nie stworzyłby takiego planu. - Uwierzy sąd, że mjr Olgierd C. zrobiliby taki plan, gdzie byłby obiekt typu dom, wioska, zabudowania - mówi Mariusz Sz.
Śmiertelny ostrzał
W sprawie Nanghar Khel na ławie oskarżonych zasiada w siedmiu wojskowych: kpt. Olgierd C., ppor. Łukasz Bywalec, chor. Andrzej Osiecki, plut. Tomasz Borysiewicz i trzech starszych szeregowych: Damian Ligocki, Jacek Janik i Robert Boksa. Sześciu żołnierzy jest oskarżonych o zabójstwo ludności cywilnej, za co grozi kara dożywotniego więzienia; siódmego oskarżono o ostrzelanie niebronionego obiektu, za co grozi od 5 do 15 lat pozbawienia wolności i - w wyjątkowych przypadkach - kara 25 lat więzienia.
Wskutek ostrzału wioski przez polskich żołnierzy 16 sierpnia 2007 r. na miejscu zginęło sześć osób - dwie kobiety i mężczyzna (pan młody przygotowujący się do uroczystości weselnej) oraz troje dzieci (w tym dwoje w wieku od trzech do pięciu lat). Trzy osoby, w tym kobieta w zaawansowanej ciąży, zostały ciężko ranne.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24