-Jestem ofiarą błędów lekarskich i mam już dość dochodzenia swych spraw w sądach - stwierdziła Elżbieta R. i wystąpiła do sądu o zgodę na eutanazję.
- Życie jest chronione przez Konstytucję, co oznacza, że sąd nie może swą decyzją procesową pozbawiać prawa do życia - oświadczył sędzia Arkadiusz Fall, oddalając w piątek wniosek kobiety. - Żądanie eutanazji jest bardzo dobrze przemyślane, bo wniosek do sądu został złożony w 2006 roku, ale dopiero teraz sąd okręgowy w Elblągu się nim zajął - powiedziała Elżbieta R.
Komplikacje po porodzie
Kobieta, zaczęła chorować w w 1988 r. Urodziła wtedy czwarte dziecko, a skutkiem ciężkiego porodu było schorzenie narządów kobiecych. W 1991 r. Elżbieta R. przeszła operację narządów rodnych, w konsekwencji czego doszło do przepukliny narządów wewnętrznych. Według kobiety, jest to skutek błędu lekarskiego. Od tego czasu choruje.
Uważa się za ofiarę lekarzy i sądów
-Domagam się zgody na eutanazję, bo mam już dość życia w tym kraju, gdzie są równi i równiejsi wobec prawa. Mam na myśli lekarzy, którzy dopuścili się błędów - powiedziała dziennikarzom powódka. Dodała również, że "nie chce umrzeć po cichu". Mówi, że chce pokazać, że jest podobnie jak setki innych osób, ofiarą błędów lekarskich i wymiaru sprawiedliwości.
Przez lata walczyła o odszkodowanie
Elżbieta R. od 8 lat bezskutecznie dochodzi przed sądami swoich praw jako pokrzywdzona. Prokuratura umorzyła sprawę dotyczącą błędu lekarskiego. Kobieta przegrała także sprawę, w której domagała się odszkodowania w wysokości pół miliona złotych od lekarzy, którzy - jej zdaniem - wadliwie przeprowadzili operację.
Decyzja sądu nie jest prawomocna. Kobieta już zapowiedziała, że w sprawie zgody na eutanazję złoży apelację do sądu w Gdańsku.
Czy będą kolejne?
To druga w Polsce sprawa dotycząca eutanazji, którą rozpatrywał polski sąd. W ubiegłym roku 33-letni Janusz Świtaj z Jastrzębia Zdroju domagał się zaprzestania uporczywej terapii. Świtaj od 1993 roku jest sparaliżowany. W wyniku wypadku na motocyklu, został zmiażdżony jego rdzeń kręgowy i złamane kręgi szyjne. Opiekują się nim rodzice.
Janusz Świtaj, po nagłośnieniu jego sprawy w mediach, zaczął pracować dla Fundacji Anny Dymnej "Mimo wszystko", podjął także naukę w liceum. W kwietniu tego roku otrzymał wózek inwalidzki, sterowany oddechem i może już opuszczać swoje mieszkanie
Źródło: PAP, tvn24.pl