- Jeśli samolot nie uległ katastrofie, tak jak w tym wypadku, to procedura po sczytaniu kasety pamięci zajmuje około pół godziny - powiedział w TVN24 szef firmy ATM produkującej "czarne skrzynki" Tomasz Tuchołka. Jak napisaliśmy, z zapisów rejestratora parametrów Boeinga 767 wynika, że awaria centralnego układu hydraulicznego samolotu nastąpiła już po kilkudziesięciu sekundach od startu, ponieważ pękł przewód doprowadzający płyn do systemu.
Tuchołka podkreślił, że rejestrator znajdujący się na pokładzie samolotu zapisuje informacje o pracy wielu systemów, w tym układów hydraulicznych w podwoziu. - Zapewne w tym przypadku rejestrator zapisał spadek ciśnienia w konkretnym układzie hydraulicznym. Jest to ważny element, który jest monitorowany w każdym większym samolocie, cywilnym i wojskowym - podkreślił szef ATM.
Początek lotu
Według naszych informacji awaria centralnego układu hydraulicznego Boeinga 767 nastąpiła już po kilkudziesięciu sekundach od startu, ponieważ pękł przewód doprowadzający płyn do systemu. Tak wynika z zapisów rejestratora parametrów lotu. Wiadomo, że Boeing 767, który we wtorek lądował awaryjnie na Okęciu, wyposażony jest w dwie główne „czarne skrzynki”. Pierwsza (rejestrator CVR – Cockpit Voice Recorder ) zbiera rozmowy z kokpitu, druga (DFDR – Digital Flight Data Recorder) rejestruje parametry lotu. Oprócz tego w samolocie znajduje się jeszcze produkowany w Polsce Rejestrator Szybkiego Dostępu (QAR - Quick Access Recorder) alternatywny dla drugiego z tych urządzeń. On również rejestruje dane dotyczące lotu.
Z naszych informacji wynika także, że zespół ekspertów Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych rozpoczął już analizowanie zapisów rejestratora parametrów (DFDR). Jak się dowiedzieliśmy ze źródeł badających incydent, odnotował on w sposób wyraźny moment awarii centralnego systemu hydraulicznego samolotu. Z zapisów „czarnej skrzynki” wynika, że nastąpiło to tuż po schowaniu podwozia albo nawet w jego trakcie.
Nie takie proste
Zdaniem Tuchołki, w przypadku Boeinga 767, który awaryjnie lądował w Warszawie zbadanie dokładnej przyczyny awarii będzie łatwe, ponieważ maszyna nie uległa zniszczeniu. Według niego, obok rejestratora parametrów także rejestrator rozmów pilotów "będzie tym elementem, który wykaże czy załoga działała prawidłowo i wykonała wszystkie procedury".
Jednak jak ustaliliśmy, odczytanie rejestratora rozmów z Boeinga, może nie być takie proste. Eksperci badający wypadek LOT-owskiego Boeinga mają bowiem problemy z odczytaniem zawartości "czarnej skrzynki" rejestrującej rozmowy w kokpicie. Z tego powodu rejestrator zostanie przewieziony do specjalistycznego laboratorium w niemieckim Braunschweig, gdzie mieści się siedziba niemieckiej komisji badania wypadków lotniczych.
- Musimy przewieźć całe urządzenie by zgrać jego zawartość na nośnik. W Polsce niestety okazało się to niemożliwe. Zwracaliśmy się w tej sprawie między innymi do Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych, ale okazało się, że nasze instytucje nie dysponują odpowiednim sprzętem - wyjaśniał nam przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych płk Edmund Klich.
- To, że akurat ten rejestrator rozmów będzie odczytywany w Niemczech wynika głównie z tego, że procedurę prowadzi cywilna komisja i jest porozumienie między cywilnymi komisjami o wzajemnej współpracy i usługach. Laboratorium w niemieckim Braunschweig jest bardzo dobrze wyposażone i ma zestaw do odczytu tego typu, taśmowych rejestratorów - powiedział w TVN24 Tuchołka.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: wikipedia.org