- To trzeba rozliczyć, to trzeba zadośćuczynić - mówił Lech Wałęsa w "Kropce nad i" opowiadając o okolicznościach wprowadzenia stanu wojennego. Były prezydent zaznaczył jednak, że powinny to robić sądy, a nie politycy i powinno się to odbywać w odpowiedniej kolejności.
- Tę walkę i winę podzieliłem na trzy części. Najpierw trzeba rozliczyć głowę: Związek Radziecki i komunizm. Drugi punkt, to rozliczyć ramię, czyli generałów i przywódców. A po trzecie rękę i broń z której strzelano - wymieniał legendarny przywódca Solidarności.
O "pokoleniu nieszczęśliwych czasów"
Lech Wałęsa pytany, co sądzi o rozliczaniu gen. Wojciecha Jaruzelskiego mówił: - To powinno odbywać się w sądzie, na zasadach demokracji.
I dodał: - Ja nie chcę sądzić, by nie być sądzonym. Umiejscawiam generała w pokoleniu nieszczęśliwych czasów. I ci ludzie, różni ludzie, różnie się zachowywali. Jedni wchodzili do systemu komunistycznego, by go od środka rozwalić. Inni wchodzili zdradzając Polskę. Problem polega na tym: jak to sprawdzić?
Co trzeba osądzić najpierw?
Ja nie chcę sądzić, by nie być sądzonym. Umiejscawiam generała w pokoleniu nieszczęśliwych czasów. I ci ludzie, różni ludzie, różnie się zachowywali. Jedni wchodzili do systemu komunistycznego, by go od środka rozwalić. Inni wchodzili zdradzając Polskę. Problem polega na tym: jak to sprawdzić? Lech Wałęsa
Tłumaczył też, że trudno jest osądzić Jaruzelskiego za jego decyzję, bo, jak opowiadał Wałęsa, generałom w Moskwie, na koniec szkolenia pokazywano, co może się stać z polskimi miastami, jeśli nawiedzi je "wróg".
- Mówili im: Gdyby coś się działo w Gdańsku niedobrego proszę nas natychmiast powiadomić. Przyciśnijcie ten przycisk i zobaczcie, co zostanie z Gdańska. I wtedy oni zobaczyli. Lej. Oni naprawdę uwierzyli, że nie ma żadnych szans - mówił Wałęsa i dodał, że "nawet, gdy premierem Polski był Tadeusz Mazowiecki, Rosjanie nadal nie wierzyli, że runie mur berliński".
Zaznaczył jednak, że gdyby był w 1981 roku na miejscu gen. Jaruzelskiego, podjąłby inną decyzję. - Ja bym spróbował się dogadać z Wałęsą i prymasem Glempem i ograć sowietów - mówił Wałęsa. Dodał też, że publiczne potępienie Jaruzelskiego jest łatwiejsze, niż oddanie sprawy sądom.
"Gdybym miał system prezydencki, to musiałbym to zrobić"
Amerykanie, sądzę, że nie zareagowali żebyśmy właśnie nie podjęli walki. Bo ostrzeżenie mogłoby spowodować zebranie jakiś tam ładunków, może i broni. Obrona byłaby wtedy bardziej fizyczna. A chodziło o to, żeby zwyciężyć zło dobrem. Podjąć walkę argumentami a nie siłą, bo pewnie wtedy właśnie byśmy przegrali Lech Wałęsa
Pytany o to, dlaczego podał rękę generałowi w szpitalu (Lech Wałęsa odwiedził gen. Jaruzelskiego w szpitalu na ul. Szaserów w Warszawie we wrześniu. Stało się to przy okazji odwiedzin byłego prezydenta u syna - Jarosława - red.) stwierdził, że chciał, żeby to dało "następnemu pokoleniu wzór do naśladowania". - Moje pokolenie i pokolenie generała, my odchodzimy. Były sytuacje trudne. Zrobiono ze mnie agenta, więc ja mam pretensje, ale to była walka. Przegrałem masę bitew, ale wojnę wygrałem - podsumował Wałęsa.
USA nie reagowały, "żebyśmy nie podjęli walki"
W sprawie braku interwencji Amerykanów, gdy już dowiedzieli się od płk. Jerzego Kuklińskiego o planie wprowadzenia stanu wojennego, prezydent powiedział, że rozumie, że nie chcieli swoim wsparciem wywołać zamieszek.
- Amerykanie, sądzę, że nie zareagowali żebyśmy właśnie nie podjęli walki. Bo ostrzeżenie mogłoby spowodować zebranie jakiś tam ładunków, może i broni. Obrona byłaby wtedy bardziej fizyczna. A chodziło o to, żeby zwyciężyć zło dobrem. Podjąć walkę argumentami a nie siłą, bo pewnie wtedy właśnie byśmy przegrali - mówił Wałęsa, a o samym Kuklińskim mówi, że z jego działania (uprzedził Amerykanów o zamiarze wprowadzenia w Polsce stanu wojennego, przekazał im plany tej operacji oraz inne tajemnice Układu Warszawskiego - red.) nie należy robić "bohaterstwa".
ktom//kdj
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24