- Wojna już wkrótce będzie bezzałogowa. W powietrzu, na lądzie i na morzu - uważa Danny Eshchar dyrektor ds. technologii z firmy Aeronautics. Reporter programu "Polska i Świat" sprawdził, czy czeka nasz przyszłość rodem z filmów "Terminator".
Na całym świecie wiele firm prowadzi prace nad bezzałogowymi maszynami, które mają służyć prowadzeniu wojny. Liczne armie dostrzegają zalety posiadania robotów, które mogą wyręczyć cennych i delikatnych ludzi na polu walki.
Polacy nie gęsi
Polska armia posiada dwa typy bezzałogowych samolotów. Jeden z klasy maszyn małych, o nazwie "Orbiter" i drugi z klasy średniej, o nazwie "Areostar".
Obydwa samoloty produkcji izraelskiej służą do rozpoznania. - To bardzo zaawansowana i wyrafinowana maszyna, która może dostarczyć żołnierzowi informacji co znajduje się za najbliższym wzgórzem - mówi o Orbiterze Eshchar.
Nasze mniejsze bezzałogowce są już wykorzystywane w Afganistanie, gdzie pomagają naszym żołnierzom w patrolowaniu okolic baz. Zakupione właśnie Areostary mają niedługo trafić również na wyposażenie PKW Afganistan. Ze względu na swój większy rozmiar i zasięg, prawdopodobnie będą prowadzić rozpoznanie na przykład przed patrolami.
Następny poziom
Maszyny na wyposażeniu polskiego wojska, nie są jednak największymi i najbardziej zaawansowanymi przedstawicielami szybko rosnącej rodziny robotów wykorzystywanych na polu walki.
W wielu krajach są opracowywane roboty zdolne przenosić nie tylko systemy rozpoznawcze, ale także uzbrojenie. Maszyny są zdolne siać zniszczenia, na szczęście wyłącznie po otrzymaniu wyraźnego rozkazu od kontrolującego je człowieka.
- Ten kto będzie najsprytniejszy. Ten kraj, który będzie najbardziej zaawansowany technologicznie, ten zwycięży na polu walki - uważa Eshchar.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24