Około 17.30 zakończyło się przesłuchanie byłego szefa policji Konrada Kornatowskiego przed komisją śledczą ds. nacisków w związku z przeciekiem z akcji CBA w resorcie rolnictwa. Przesłuchanie było długie i emocjonujące - posłowie zażarcie się kłócili, padały oskarżenia.
Na początku swojego oświadczenia Kornatowski podkreślił: - Jestem szczęśliwy, że mogłem tu przyjść. Nie chcę zemsty ani odwetu, chcę się podzielić informacjami, które posłużą komisji do pracy.
Do awantury doszło, kiedy pytania zaczął zadawać poseł PiS Arkadiusz Mularczyk. Polityk zapytał, czy Kornatowski (jeden z trzech podejrzanych w sprawie przecieku z tzw. afery gruntowej) zasłaniał się podczas prokuratorskiego przesłuchania niepamięcią, ze względu na problemy ze zdrowiem psychicznym. Szef komisji Sebastian Karpiniuk nie krył oburzenia i zagroził Mularczykowi, że wykluczy go z komisji.
Potem Mularczyk skrytykował jednego z ekspertów. – Jestem porażony prawniczą wiedzą pana Gontarskiego – stwierdził Mularczyk. – Pytania się panu skończyły już 15 minut temu, proszę nie obrażać doradców, to uwłacza godności posła – upomniał go Karpiniuk. – Co dwa zdania mi się przerywało, rozumiem, że pan Konratowski i pan cieszycie się, że nie mogę już zadawać pytań – ripostował pod adresem szefa komisji, poseł PiS.
Pyskówka nabrała rumieńców, kiedy włączyła się posłanka PiS Marzena Wróbel. – Ciągle się nas cenzuruje. No, to już przechodzi wszelkie pojęcie. Inaczej się traktuje posłów koalicji, inaczej opozycji – oburzała się Wróbel.
- Tego się nie da słuchać, a co dopiero oglądać – skomentował zamieszanie Mieczysław Łuczak z PSL. I próbował zapytać w międzyczasie Kornatowskiego: - Czy przekazywał pan sugestie w sprawie billboardowej prokuratorom? – Jaki to ma związek ze sprawą? – przerwała mu Wróbel. – Pani żartuje – śmiał się Łuczak. Wtedy jeden z posłów rzucił: - Pani poseł, czy pani potrzebuje tabletki na uspokojenie, ja mam jakieś przy sobie.
Wróbel upomniał też Karpiniuk: - Nie ma pani uprawnień, żeby ciągle krzyczeć na tej komisji. - Muszę krzyczeć, bo mi się wyłącza mikrofon - ripostowała.
"Skazano mnie na cywilną śmierć..."
Wcześniej, nim posłowie zaczęli zadawać pytania Kornatowskiemu, były szef w czasie przeznaczonym na oświadczenie nie zostawił suchej nitki na CBA, byłym ministrze sprawiedliwości Zbigniewie Ziobrze, jego zastępcy Jerzym Engelkingu i prokuratorach. - Manipulowano faktami i prawem - przekonywał, dodając, że Ziobro prowadził z nim "dziwne" rozmowy.
Kornatowski, który jest jedną z trzech osób podejrzanych ws. przecieku, w czasie przeznaczonym na złożenie przez świadka oświadczenia, długo krytykował postępowanie prowadzone ws. przecieku z tzw. afery gruntowej. - Skazano mnie na śmierć cywilną - stwierdził, dodając że liczy na sprawiedliwy wyrok.
Były szef policji podkreślał, że bezzasadność zarzutów, jakie mu postawiono, jest oczywista. A wszystko sprowadzało się do manipulacji prokuratorów, którzy go przesłuchiwali. - Czyli, że 16 lipca to ja dzwoniłem do pana Netzla, a tymczasem to on do mnie dzwonił. I tak to zmanipulowano, że myślałem, iż rzeczywiście tak było, dopóki nie sprawdziłem bilingów - powiedział Kornatowski. I dodał, że nie mógł utrudniać postępowania, skoro nie wiedział, że ono się toczy, i kto jest sprawcą.
Jego zdaniem pozbawiono go prawa do obrony, bo nie ma wglądu do akt sprawy.
"... i pozbawiono prawa do obrony"
Były szef policji łamiącym się głosem powiedział, że po przesłuchaniu osadzono go w piwnicy w budynku prokuratury i pozbawiono posiłku po to, by jego ewentualne wyjście nie odwróciło uwagi od show Engelkinga (były zastępca Zbigniewa Ziobry, który wieczorem 31 sierpnia 2007 r. na konferencji prasowej zaprezentował jak były szef MSWiA przemierza korytarz w hotelu Marriott, by - jak twierdził Engelking - spotkać się z Ryszardem Krauze). - To nadużycie władzy - komentował zachowanie śledczych Kornatowski. Działania Elgenkinga podsumował krótko: - Użycie materiałów operacyjnych (m.in. podsłuchów, nagrań z kamer z hotelu) na konferencji było niezgodne z prawem.
Kornatowski przypuszcza, że czynności operacyjne CBA mogły być fikcyjne po to, by tworzyć dowody. Według niego, prowadzenie czynności przez CBA, gdzie nie ma ono kompetencji, to nadużycie władzy. A tak było w sprawie tzw. afery gruntowej.
Dostało się też grupie powołanej przez ówczesnego prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobrę do rozwiązania sprawy przecieku ws. akcji CBA. - Przekroczyła wszelkie granice etyki. Stworzono to po to, by pomysłodawca miał wgląd w postępowanie - stwierdził były szef policji.
"Dziwne" rozmowy z Ziobrą
Poinformował sejmowych śledczych, że Ziobro przeprowadził z nim dwie "dziwne rozmowy": jedną telefoniczną, drugą - w Ministerstwie Sprawiedliwości. 16 lipca w resorcie miał go pytać o znajomość z byłym szefem PZU Jaromirem Netzlem, byłym posłem Samoobrony Lechem Woszczerowiczem i biznesmenem Ryszardem Krauze, opowiadał o sprawie przecieku z akcji CBA w ministerstwie rolnictwa i pytał, co sądzi o składaniu fałszywych zeznań. - Nie rozumiałem intencji mojego rozmówcy - powiedział Kornatowski. - Poczułem się zagrożony, Ziobro chodził po pokoju krokiem Johna Wayne'a - dodał.
Nie wiem, kto jest sprawcą przecieku Konrad Kornatowski podczas posiedzenia komisji
Na początku lipca zaś - mówił Kornatowski - Ziobro zadzwonił do niego i wypytywał go o to, czy ma ochronę BOR i czy rozmawiał z ówczesnym szefem MSWiA Januszem Kaczmarkiem.
Oprócz tego Kornatowki donosił, że w 2007 r. Ziobro regularnie organizował spotkania, na których był informowany o pracach prokuratury w sprawach dotyczących "układu polityczno-ekonomicznego". Były szef policji podkreślił, że uczestniczyli w nich kilka razy w tygodniu były Janusz Kaczmarek, Jerzy Engelking, szef ABW oraz czasami szef CBA. Jak dodał, były wówczas omawiane "informacje na podstawie akt nadzoru". - Słowo układ często się pojawiało - podkreślił Kornatowski. Doprecyzował, że z tego co pamięta, poruszano m.in. sprawy dotyczące byłego prezydenta Warszawy Pawła Piskorskiego i Laboratorium Frakcjonowania Osocza. Jak zaznaczył, Ziobro nakłaniał go do "poszukiwania układu".
To było zastanawiające. Jak najpoważniej odebrałem wypowiedź pana Engelkinga. Inaczej bym jej nie pamiętał Kornatowski o wypowiedzi Engelkinga
Tylko na posiedzeniu niejawnym
Podczas przesłuchania przez posłów z komisji śledczej, Kornatowski nie chciał odnieść się do treści rozmów, które zostały ujawnione na multimedialnej konferencji prasowej z sierpnia 2007 r. Mają one dowodzić, że Kornatowski pośredniczył w ustalaniu wersji zeznań Janusza i Honoraty Kaczmarków oraz Jaromira Netzla i ówczesnego szefa CBŚ Jarosława Marca, przez co utrudniał śledztwo. Przesłuchiwany podkreślił, że musiałby ujawnić materiał procesowy i dlatego może na ten temat mówić jedynie na posiedzeniu niejawnym.
Były szef policji zeznał również, że przed dniem akcji CBA w resorcie rolnictwa w sprawie afery gruntowej nie posiadał o niej żadnych informacji. - Nie wiem, kto jest sprawcą przecieku- podkreślił.
Świadek potwierdził, że w lipcu 2007 roku doszło do spotkania w domu Kaczmarka, podczas którego Engelking miał powiedzieć, że większość polskiego społeczeństwa powinna być podsłuchiwana. -To było zastanawiające. Jak najpoważniej odebrałem wypowiedź pana Engelkinga. Inaczej bym jej nie pamiętał- powiedział Kornatowski. Jego zdaniem, to nie był żart, bo wówczas z tego co wie, sam miał telefon na podsłuchu.
Kornatowski zeznał, że w spotkaniu brali udział, oprócz niego i Kaczmarka, żona szefa MSWiA i ówczesny prokurator krajowy Dariusz Barski. Świadek opowiedział, że Barski i Engelking pili wówczas wódkę, reszta gości wino. Po spotkaniu - według Kornatowskiego - Engelking nie był w stanie sam dojść do domu i musiał go odprowadzić.
Wszechmocny Ziobro?
Kornatowski zapytany o okoliczności, w jakich został mianowany komendantem głównym policji powiedział, że w 2006 r. był typowany do objęcia funkcji szefa ABW po odwołaniu Witolda Marczuka. Jak twierdzi, chciał tego Zbigniew Ziobro. Tak się jednak nie stało i szefem służby został Bogdan Święczkowski. Niedługo potem, Ziobro miał już rozdać karty na ważnych stanowiskach.
Według Kornatowskiego, Ziobro w styczniu 2007 roku miał powiedzieć jemu i Kaczmarkowi, że w przyszłości zostaną odpowiednio: komendantem głównym policji i szefem MSWIA. - Nie wiedziałem, że Ziobro ma taką siłę sprawczą, żeby odwołać Ludwika Dorna (szefa MSWiA w rządzie PiS do 7 lutego 2007 roku, później został nim Kaczmarek - przyp. red.) - podkreślił Kornatowski. - Uważałem, że to jest nierealne. Byłem zaskoczony, gdy dowiedziałem się, że Ludwik Dorn przestał być szefem MSWiA. Stało się tak jak Ziobro wieszczył - dodał.
Pod koniec posiedzenia Kornatowski powiedział, że od przełomu marca i kwietnia 2007 roku odczuwał, że "podpadł" Ziobrze. Jak mówił, w jego odczuciu stało się to po jednej z jego wypowiedzi medialnych, udzielonej w tamtym czasie - nie powiedział jednak, o którą wypowiedź chodzi.
Zarzuty dla Kornatowskiego
Afera wybuchła latem 2007 r. Wtedy CBA planowało akcję w resorcie rolnictwa, która miała doprowadzić do postawienia zarzutów korupcyjnych szefowi Samoobrony i ówczesnemu ministrowi rolnictwa Andrzejowi Lepperowi, ale zdaniem CBA, w wyniku przecieku został on ostrzeżony. Do tej pory śledczy nie ustalili, jak do niego doszło. Prokuratura bada, czy odpowiedzialny za to nie jest m.in. były szef MSWiA Janusz Kaczmarek. Ówczesny szef policji Konrad Kornatowski miał mu pomagać w utrudnianiu śledztwa.
Jestem szczęśliwy, że mogłem tu przyjść. Nie chcę zemsty ani odwetu, chcę się podzielić informacjami, które posłużą komisji do pracy
Kornatowski to jedna z trzech osób, której postawiono zarzuty w sprawie przecieku o akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa (a dokładniej zarzut utrudnianie śledztwa i składania fałszywych zeznań).
Były szef policji został zatrzymany przez ABW 30 sierpnia 2007 r., podobnie jak były szef MSWiA Janusz Kaczmarek i były szef PZU Jaromir Netzel (Kornatowski zaskarżył niesłuszne - jego zdaniem - zatrzymanie, sąd przyznał mu 10 tys. zł odszkodowania).
Kornatowski przyznał się do zażyłych kontaktów z Kaczmarkiem. W przypadku Netzla i Krauze - zaprzeczył, jakoby znał ich bliżej.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24