Rząd powinien rozpocząć szczepienia. Nie jesteśmy krainą szczęśliwości. Wirus świńskiej grypy w końcu do nas dotrze - powiedział na antenie TVN24 były wiceminister zdrowia Bolesław Piecha. Tłumaczenia obecnego wiceministra zdrowia Adama Fronczaka, że szczepionki na grypę A/H1N1 jeszcze u nas nie ma, bo jest nieprzebadana i nie wiadomo, jak zareagują na nią ludzie, podsumował krótko: - Ameryki nie odkrył. Szczepionka skutkuje u 70-80 proc. osób. A inne kraje szczepią.
Były wiceminister zdrowia stwierdził, że w sytuacji, kiedy jest pandemia grypy u naszych sąsiadów, oczekuje zdecydowanych działań od rządu. - Rząd musi podjąć decyzję kogo szczepimy oraz ile szczepionki zakupić – powiedział Piecha. Podkreślił, że nie ma wątpliwości, iż wirus świńskiej grypy do nas dotrze.
- Nie jesteśmy wyspą. Jeśli grypa ma charakter epidemiczny na Ukrainie i Białorusi, a także we Włoszech i Niemczech, to trudno oczekiwać, że Polska będzie krainą szczęśliwości – dodał.
Jego zdaniem szczepionka, którą kupiły inne kraje europejskie i Stany Zjednoczone jest bezpieczna, a jej działanie – wbrew temu, co mówi polski rząd – jest znane. - Jest przecież zarejestrowana w bardzo poważnych agencjach m.in. Europejskiej Agencji Rejestracji Leków w Londynie – powiedział były wiceminister zdrowia.
I dodał: - To jest oczywiste, że nigdy nie wiemy, jak organizm zareaguje - tu minister Frontczak Ameryki nie odkrył. Wiemy, że na pewno dobrze zareaguje na nią jakieś 70-80 proc. ludzi, ale w szczepieniach o to chodzi. To, że jest nie do końca przebadana, zgadza się. Czy należy zachować szczególną ostrożność? Tak, ale są wskazania do szczepienia, nie szczepi się każdego. Najpierw trzeba to zrobić w grupach ryzyka.
Jego zdaniem rząd musi działać, bo potem może być za późno. - Świńska grypa - na szczęście - nie powoduje, że trup ściele się gęsto, trzeba jednak pamiętać, że ta choroba to nie tylko skutki śmiertelne, ale również normalne zachorowania, które mogą paraliżować państwo - podkreślił Piecha.
Polska nie, inni tak
W poniedziałek na konferencji prasowej minister zdrowia Ewa Kopacz tłumaczyła, dlaczego do naszego kraju nie dotarła jeszcze szczepionka przeciw nowej odmianie grypy. Jak powiedziała, nie będzie jej, bo nie zostały jeszcze zakończone badania kliniczne. - Będzie pełna dokumentacja, będziemy je porcjami sprowadzać - podkreślała minister.
We wtorek rano na antenie TVN24 wiceminister Fronczak tłumaczył z kolei dlaczego - skoro szczepionka nie jest do końca pewna - tak wiele państw na świecie jej używa. - Inne kraje zdecydowały się na zakup bardzo wcześnie i wzięły odpowiedzialność za fakt, iż ta szczepionka nie jest do końca przebadana - stwierdził. I dodał: - Jeśli nie mamy pełnych badań, nigdy nie wiemy, co się może wydarzyć.
Czy zatem kraje, które zamówiły szczepionkę, kupiły kota w worku? - Szczepionka (na nową grypę - red.) jest podobna do szczepionki na grypę sezonową. Można zakładać, że nie będzie miała złych skutków. Ale w farmakologii tak jest, że nigdy nie wiemy jak organizm zareaguje - mówił Fronczak.
"Bo jesteśmy odpowiedzialni"
Jak podkreślił, władzom w Polsce zależy przede wszystkim na odpowiedzialności, zwłaszcza w przypadku dzieci i kobiet w ciąży. - Chcemy działać odpowiedzialnie, racjonalnie, a nie emocjonalnie - zaznaczył.
Zdaniem wiceministra zdrowia nie należy zapominać o grypie sezonowej. - Nie tylko ważna jest grypa A/H1N1. Tak naprawdę mamy więcej przypadków grypy sezonowej, która przebiega ciężej, jest obarczona wyższą śmiertelnością - podkreślił Frontczak.
Czy rzeczywiście warto się szczepić?
Z kolei specjalizujący się w problematyce medycznej dziennikarz TVN Marek Nowicki zastanawiał się na antenie TVN24, czy w ogóle warto się szczepić. - Lekarze poza kamerą są bardzo sceptycznie nastawieni do szczepionek, zwłaszcza na grypę pandemiczną. Boją się jednak mówić o tym publicznie - podkreślił.
Jako przykład podał lekarzy z Niemiec. - Wszyscy oni mieli możliwość zaszczepić się przeciwko nowej odmianie grypy. Jednak zrobiła to tylko połowa. Podobna sytuacja miała miejsce w Szwecji - powiedział Nowicki.
Jego zdaniem, grypa pandemiczna jest bardzo łagodna. - Czy nie lepiej ją po prostu przechorować, przeleżeć w łóżku siedem dni? - zastanawiał się dziennikarz. Jak powiedział, organizm może wtedy w sposób naturalny wyprodukować przeciwciała. - I jest po sprawie - podsumował.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/PAP/EPA