1100 złotych - tyle za wynajmowanie 120-metrowego mieszkania w samym centrum stolicy płacił PKP S.A. Juliusz Engelhardt, do wtorku podsekretarz stanu w ministerstwie infrastruktury. - To nie jednostkowy przypadek a zasada. Nieetyczna i niegospodarna - powtarzają kolejowi związkowcy. PKP problemu nie dostrzega. - Pan Engelhardt płaci nam na zasadach rynkowych, tak jak inni menedżerowie - zaznacza rzecznik PKP S.A. Łukasz Kurpiewski.
Mimo że od kilku lat Polskie Koleje Państwowe S.A. stawiają na przychody ze sprzedaży nieruchomości, to nadal są jednym z największych ich właścicieli w kraju. Większość spośród kilkudziesięciu tysięcy budynków, które do nich należą, jest zaniedbanych i kolei niepotrzebnych. Ale wśród nich znaleźć można także prawdziwe "rynkowe perełki". Na przykład takie, jak mieszkania usytuowane w bardzo atrakcyjnych lokalizacjach.
Jedno z nich znajduje się w ścisłym centrum stolicy, niedaleko budynku ministerstwa infrastruktury. Jego powierzchnia to 120 metrów kwadratowych. Trzy lata temu zostało wyremontowane. Mimo to PKP S.A. za wynajem mieszkania nie żąda wiele - dokładnie 1107 złotych miesięcznie. W styczniu 2008 roku umowę (na początku opiewającą na kwotę 700 złotych za użytkowanie części mieszkania) podpisał zdymisjonowany właśnie Juliusz Engelhardt, odpowiedzialny w MI za transport kolejowy.
"Zasady rynkowe"
- Gdybym w swojej ofercie miała takie pozycje, ludzie staliby pod moimi drzwiami przez całą dobę - mówi właścicielka jednego z warszawskich biur pośredniczących w wynajmowaniu lokali. - Kłopot w tym, że nie ma takiego głupiego, który mając do wyboru trzy tysiące za wynajem takiego mieszkania weźmie tysiąc - dodaje.
Sprawdziliśmy oferty biur nieruchomości. Za wynajem apartamentu w śródmieściu stolicy o powierzchni ok. 120 metrów trzeba miesięcznie zapłacić od 6200 do 8500 złotych.
Przychody PKP S.A. z tytułu najmu mieszkań są mizerne. W 2008 roku wyniosły 110 milionów złotych. Rok później, gdy ceny jeszcze rosły, 107 milionów. Gdzie szukać przyczyny? Przedstawiciele spółki przyznają, że transakcji podobnych do opisanej, zawierają sporo. - Na czas pełnienia funkcji wynajmujemy mieszkania różnym menedżerom. Zasady są w tych przypadkach jasno określone - mówi Łukasz Kurpiewski, rzecznik PKP S.A. Zaznacza, że w jego opinii stawka, jaką na umowie przedstawiono ustępującemu wiceministrowi była jednak "zgodna z trendami rynkowymi".
Podobnie uważa sam lokator, który wkrótce mieszkanie będzie musiał opuścić. - Proszę być spokojnym, nie mam zamiaru długo tutaj siedzieć. Moja przygoda w Warszawie się kończy. Ale uważałem i nadal uważam, że czynsz, który uiszczałem był wysoki. Za mieszkanie o podobnym metrażu w Szczecinie płacę dużo mniej - tłumaczy Engelhardt.
Jako nadzorujący spółkę przedstawiciel ministerstwa przyznaje też, że "nigdy nie miał zastrzeżeń do tego, jak zarządzała ona mieszkaniami". Na pytanie, czy gdyby był właścicielem takiego lokalu, zgodziłby się na jego wynajem za 1110 złotych, były minister odpowiada jednak krótko: - Nie. Ja pewnie bym je sprzedał.
"Nieetyczne, niegospodarne"
Związkowcy z Federacji Związków Zawodowych Pracowników PKP nie kryją irytacji. - Jeśli chodzi o zaniżoną w stosunku do warunków rynkowych cenę, to nie wyjątek, ale norma. W tym przypadku jest to tym bardziej nieetyczne, że sprawa nie dotyczy pracownika PKP, a funkcjonariusza publicznego - zwraca uwagę Dariusz Browarek, wiceprzewodniczący Federacji ZZP PKP. - Lista pracowników czekających na mieszkania jest naprawdę bardzo długa - dodaje.
Ministerstwo infrastruktury odcina się od sprawy. - Stronami były wyłącznie PKP S.A. i pan Engelhardt. Resort nie pośredniczył i nie uczestniczył w żadnym innym zakresie w przygotowywaniu tej umowy - usłyszeliśmy od Mikołaja Karpińskiego, rzecznik MI.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24