Zszargane nerwy, przemarznięte ciało i spóźnienia liczone w godzinach - takie koszty często ponoszą pasażerowie polskiej kolei. Reporterka TVN24 sprawdziła co robić, by przewoźnik choć częściowo je nam zrekompensował.
Najłatwiej maja pasażerowie PKP Intercity. Od lipca 2009 roku spółka za opóźnienia przyznaje rekompensatę - bony na zakupy biletów.
Pasażerowie innych pociągów PKP, np. pospiesznych, mogą co najwyżej złożyć reklamacje, które są indywidualnie rozpatrywane.
Innym rozwiązaniem, dla tych którzy maja dość czekania na spóźniający się pociąg, może być wyrzeczenie się podróży, zwrócenie biletu i zażądanie pełnego zwrotu ceny biletu (o ile opóźnienie wynosi więcej niż 1 godzinę). - A jeżeli pasażer już zaczął tę podróż i dopiero w jakimś miejscu przesiadkowym okazuje się, że ta podróż jest bezprzedmiotowa, może zażądać zwrotu za tę część podróży, którą już wykorzystał. I może oczekiwać darmowego odwiezienia go na miejsce, z którego podróż rozpoczął - tłumaczy Krzysztof Jaroszyński z Urzędu Transportu Kolejowego.
Jeszcze pół roku
Sytuacja zmieni się diametralnie po pierwszym lipca 2011 roku. Wtedy w życie wejdą już wszystkie przepisy unijnego rozporządzenia dotyczącego praw pasażerów, a pasażerowie będą mieli prawo żądać pieniężnej rekompensaty za opóźnienia. - To będzie niezależne od tego, czy jakaś szkoda może być udokumentowana czy nie po stronie pasażera - tłumaczyJaroszyński.
W zależności od tego jak bardzo opóźniony był pociąg, rekompensata wyniesie 1/4 ceny biletu (opóźnienie do 2 godzin) lub połowę ceny (powyżej 2 godzin).
Na razie ten przepis obowiązuje tylko na połączeniach międzynarodowych i tylko z krajami Unii Europejskiej. Od pierwszego lipca będzie obejmował także połączenia krajowe i pozostałe połączenia międzynarodowego.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24