Dźwiękoszczelne ekrany miały ich chronić przed hałasem od węzła autostradowego przy trasie A1. Zostały jednak postawione tak, że mieszkańcy Lubicza pod Toruniem (kujawsko-pomorskie), nie widzą nic innego. Nikt nie próbował konsultować z nimi ich ustawienia.
Mieszkańcy mówią, że ekrany to mur ignorancji ze strony urzędników, którzy nie konsultowali z nimi budowy. Nie było też rozmów o ewentualnym wywłaszczeniu. Konstrukcja powstała dosłownie kilka metrów od budynków mieszkalnych.
- Tu nie da się mieszkać. Jest blacha, beton, a dopiero na wysokości 180 cm jest prześwit. Jak mówi moja mama: tak żyliśmy w getcie, w czasie wojny. W tej chwili zafundowano nam to samo. Nie jesteśmy w stanie tutaj funkcjonować - mówi reporterowi TVN24 jedna z mieszkanek Lubicza.
Brak konsultacji zgodny z planem
Sąd administracyjny przyznał prawomocnym wyrokiem rację poszkodowanym lubiczanom stwierdzając, że urzędnicy popełnili błąd polegający na tym, że nikt nie konsultował z mieszkańcami okolicy budowy tego węzła autostradowego. Urzędnicy mówią jednak, że wszystko, co do zasady, odbyło się zgodnie z planem. Przyznają, że może konsultacji zabrakło, ale są gotowi rozmawiać, choć zastrzegają, że z budowy się nie wycofają, bo przecież węzeł już istnieje.
Mieszkańcy zapowiadają, że ich celem nie są odszkodowania, bo to nic nie zmieni. Dodatkowo warto wspomnieć, że czwórka poszkodowanych prowadzi działalność gospodarczą. Obecnie, przez utrudniony dojazd, tracą kilentów.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24