Rosja i Białoruś wykorzystują "czerwone noty" Interpolu do ścigania politycznych przeciwników swoich rządów. W listopadzie przylatuje do Polski sekretarz generalny Interpolu, by rozmawiać, jak zlikwidować to zjawisko - dowiedział się tvn24.pl.
O tym, jak wyglądało zatrzymanie białoruskiego opozycjonisty, 27-letniego Makarego Malakouskiego, opowiadała przed kamerą TVN24 jego partnerka.
- W niedzielę wieczorem byliśmy w domu i przygotowywaliśmy razem kolację. Nagle, bez pukania, przez otwarte drzwi weszli policjanci. Najpierw mówili, że głośno gra muzyka, chociaż muzyka w ogóle nie grała. Potem zapytali, czy jesteśmy obcokrajowcami, zaczęli sprawdzać nasze paszporty - relacjonowała Julia Lukyanuk.
Czerwona nota
Gdy policjanci sprawdzili w bazie danych nazwisko Malakouskiego, okazało się, że jest on poszukiwany tzw. czerwoną notą przez Interpol. Mężczyzna został więc przez policjantów natychmiast zatrzymany.
Według naszych rozmówców w Komendzie Głównej Policji i Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji jest świadomość nadużywania przez Federację Rosyjską i Białoruś międzynarodowych listów gończych, właśnie "czerwonych not".
- Od kilku miesięcy staramy się wpłynąć na centralę Interpolu, by wobec czerwonych not z tych krajów podchodzić z dużą ostrożnością, by włączyć weryfikację. Bo ewidentnie te dwa państwa nadużywają systemu - usłyszeliśmy w policyjnej centrali.
Zwracał na to uwagę w poniedziałek szef MSWiA Mariusz Kamiński. "Wczorajsze zatrzymanie obywatela Białorusi w Piasecznie to wynik kolejnej próby politycznego wykorzystania tzw. czerwonej noty Interpolu. Tym razem przez białoruski reżim" - napisał na Twitterze Kamiński. Jak przypomniał, już w lipcu zwrócił się do władz Interpolu, wskazując na potrzebę zmian w tym zakresie.
"Pragnę zwrócić uwagę na potrzebę weryfikowania danych wprowadzanych przez niektóre kraje, w szczególności przez Federację Rosyjską wykorzystujące Interpol do prześladowania i ekstradycji własnych przeciwników politycznych" - brzmi fragment listu wysłanego do prezesa Interpolu Kim Jong Yanga przez szefa MSWiA.
Rozmowy z Interpolem
Problem jest o tyle skomplikowany, że zarówno Białorusini, jak i Rosjanie, dostarczają do baz również dane rzeczywistych przestępców: morderców, członków zorganizowanych grup przestępczych czy handlarzy narkotyków.
Dzieje się tak dlatego, że państwa członkowskie Interpolu (aktualnie to 194) zgłaszają swoje poszukiwania bezpośrednio do centrali organizacji.
W przypadku Polski, jak i pozostałych państw obszaru Schengen, w chwilę po wprowadzeniu "noty" staje się ona widoczna dla każdego funkcjonariusza.
- Podczas legitymowania na ulicy, kontroli na drodze czy interwencji domowej, jak było w przypadku Makarego, policjanci widzą w Krajowym Systemie Informacji Policji, że sprawdzana osoba jest do natychmiastowego zatrzymania - tłumaczy nam oficer.
Potwierdziliśmy oficjalnie w komendzie głównej, że już w listopadzie ma być w Polsce sekretarz generalny Interpolu Jürgen Stock. Pod koniec tego samego miesiąca na zgromadzeniu ogólnym organizacji, które odbędzie się w Stambule, swoje wystąpienie będzie miał komendant główny policji Jarosław Szymczyk.
- Chodzi o wprowadzenie specjalnej weryfikacji not z Białorusi i Rosji. Próbowaliśmy już to robić w centrali policji, ale to wymaga rozwiązań systemowych - tłumaczą nasi rozmówcy.
Wolny, ale...
Zgodnie z procedurą zatrzymany Białorusin trafił następnie do prokuratury. I dopiero wtedy, po upływie doby, odzyskał wolność. Śledczy nie zastosowali wobec niego żadnych sankcji.
- Póki jednak system Interpolu nie zostanie uszczelniony, opozycjoniści szukający schronienia w Polsce i na świecie muszą się liczyć z takimi wydarzeniami. Policjant nie ma żadnych narzędzi, by zweryfikować, dlaczego ktoś jest poszukiwany. To może zrobić dopiero prokurator lub sąd - wyjaśniają nasi rozmówcy.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24