Wiceprezes PiS Adam Lipiński potwierdza słowa Jarosława Kaczyńskiego i mówi, że ich podróż do Smoleńska była celowo opóźniana. - Doszło do tego, że osiągnęliśmy prędkość - tak oceniam - około 20 km/godz - mówi Lipiński w rozmowie z dziennikiem "Polska The Times".
We wcześniejszej rozmowie z "Gazetą Polską" Jarosław Kaczyński zarzucił m.in. podróż jego i towarzyszących mu osób na miejsce katastrofy 10 kwietnia była spowalniana, bo to premier Tusk "koniecznie chciał dotrzeć do Smoleńska przed nami". - Dziś wiem, że nasze postoje i powolne tempo jazdy były wymuszone przez ścigającą nas delegację z premierem Tuskiem - mówił.
"Osiągnęliśmy prędkość 20 km/godz."
Adam Lipiński, który towarzyszył w podróży prezesowi PiS, opisuje ją podobnie. Według jego relacji, na granicy rosyjskiej delegację zatrzymano do szczegółowej, godzinnej kontroli dokumentów. - Następnie nasz autokar ruszył w kierunku Smoleńska. W pewnym momencie przed nami pojawił się rosyjski samochód milicyjny - w takiej kolumnie dwóch samochodów jechaliśmy do Smoleńska - opowiada w rozmowie z dziennikiem "Polska The Times".
Według polityka, "w pewnym momencie milicjanci zaczęli zwalniać". - Doszło do tego, że osiągnęliśmy prędkość - tak oceniam - około 20 km/godz., w nocy, na normalnej i pustej trasie. Bardzo nas to zirytowało i poleciliśmy zatrzymać autokar. Przedstawiciel konsulatu wysiadł i poszedł zapytać milicjantów, dlaczego jedziemy tak wolno. Milicjanci odpowiedzieli mu, że takie otrzymali rozkazy - relacjonuje.
Lipiński zauważa, że gdy wyprzedziła ich kolumna z delegacją premiera, autokar trochę przyśpieszył. Polityk w rozmowie z "Polską" podsumowuje, że 65-kilometrowa trasa od granicy do Smoleńska przejechaliśmy trwała prawie trzy godziny.
"Wiem, co widziałem"
Poseł nie przyjmuje tłumaczenia ministra spraw zagranicznych, który powiedział, że "tak bywa, że kolumny rządowe są przepuszczane szybciej, niż prywatne". - Argument ministra Sikorskiego jest nietrafiony. Proszę pana, ja jestem świadkiem tego zdarzenia. Nigdy nie lubię stawiać tez za daleko idących. Nie lubię także podgrzewać atmosfery i prowokować, ale wiem, co widziałem - mówi.
Pytany, dlaczego delegacja Kaczyńskiego nie skorzystała zaproszenia dołączenia do rządowej delegacji, odparł: - O ile wiem, to tylko prezes Kaczyński dostał taką propozycję. My zorganizowaliśmy wyjazd z grupą przyjaciół i rodzin ofiar. To przecież oczywiste, że Jarosław Kaczyński wolał lecieć z nami, a nie sam z delegacją premiera.
Źródło: Polska The Times
Źródło zdjęcia głównego: TVN24