Sąd w Piotrkowie Trybunalskim nie zgodził się na to aby Andrzej Lepper, oskarżony o "żądanie korzyści o charakterze seksualnym", przy włączonych kamerach odpowiadał na zarzuty Anety Krawczyk. Zeznania, które szef Samoobrony ma złożyć 19 lutego będą utajnione. Ale Lepper i tak szykuje "niespodziankę".
Z wnioskiem o odtajnienie zeznań i całego procesu wystąpił sam oskarżony, ale przeciwna była temu prokuratura. Szef Samoobrony mówił tuż po wyjściu z budynku sądu w Piotrkowie Trybunalskim, że dzisiejsza decyzja jest dla niego krzywdząca ponieważ świadczy ona o tym, że nie ma on takich samych praw jakie mają oskarżające go kobiety.
Będzie konferencja?
- To, co pokrzywdzone zeznały, jest znane opinii publicznej. Tu zostało zachwiane to, że mamy równe prawa. Ja muszę ważyć każde słowo - argumentował Lepper. A były wicepremier chciałby móc przedstawić publicznie dowody (między innymi materiały filmowe), które świadczyłyby o tym, że nie mógł dopuścić się zarzucanych mu czynów, bo nie był "w danym dniu i danej godzinie w miejscu, które wskazywała druga strona."
Ale Andrzej Lepper - jak zwykle - broni łatwo złożyć nie zamierza i już zapowiada, że o pewnych rzeczach, które byłyby "mocnymi dowodami" na to, że jest niewinny, chciałby powiedzieć dziennikarzom. Gdzie? Na "konferencji audiowizualnej". Problem w tym, że Lepper musi poradzić się w tej sprawie prawników "żeby nie pójść siedzieć". - Jeśli oni stwierdzą, że mogę ujawnić sprawy, których nie było na rozprawie sądowej, to je ujawnię. I zrobię to 17 albo 18 lutego, bo po rozprawie nic już nie będę mógł powiedzieć. Nić, po której stąpam jest bardzo cienka - przyznał były minister rolnictwa.
"Rzucił na łóżko i zdarł bieliznę"
W ubiegłym tygodniu w prasie pojawiły się fragmenty tajnych zeznań Anety Krawczyk ws. seksafery. Kobieta rysuje w nich portret Leppera jako człowieka brutalnego, wulgarnego, nadużywającego siły i swojej pozycji - także w łóżku.
- Złapał mnie za włosy z tyłu głowy u dołu i trzymając zaprowadził do drugiego pokoju. Tam rzucił mnie na łóżko. Zdarł ze mnie bieliznę. Wydaje mi się, że to wtedy był tak bardzo pijany. (...) Dwukrotnie kazał mi klękać i klaskać nad głową. Nie było z jego strony żadnej delikatności ani czułości, dlatego było to takie paskudne - opisywała Krawczyk jedno ze zbliżeń z szefem "Samoobrony" w hotelu poselskim.
Grozi mu osiem lat
Proces w tzw. seksaferze toczy się za zamkniętymi drzwiami od maja ub. roku w Sądzie Okręgowym w Piotrkowie Trybunalskim. Na ławie oskarżenia zasiadają: b. wiceszef partii Stanisław Łyżwiński, który oskarżony jest m.in. o zgwałcenie kobiety, oraz Lepper, któremu prokuratura zarzuca "żądanie i przyjmowanie korzyści o charakterze seksualnym" od działaczek Samoobrony.
Liderowi Samoobrony grozi kara do ośmiu, a Łyżwińskiemu, który przebywa w areszcie, do 10 lat więzienia. Seksaferę w Samoobronie ujawniła w grudniu 2006 r. "Gazeta Wyborcza", opierając się na relacji Anety Krawczyk - b. radnej Samoobrony w łódzkim sejmiku i b. dyrektor biura poselskiego Łyżwińskiego. Kobieta utrzymuje, że pracę w partii dostała za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i Lepperowi.
Dotąd w procesie zeznania złożyły cztery z pięciu pokrzywdzonych. Sąd przesłuchał także już kilkudziesięciu świadków.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24